-Deadly już myślałem, że nie przyjdziesz. Słyszałem o całej akcji z Donavanem, zawsze wiedziałem, że to frajer.- odezwał się ten z samego przodu grupy po czym skierował swój wzrok na mnie.- Twoja nowa zabawka?
Że co kurwa? Strząsnęłam rękę Liama, żeby wyglądać na bardziej niezależną. Nienawidziłam, gdy ktoś uważał mnie za słabą. A jeszcze bardziej gdy ktoś mnie nie szanował i traktował przedmiotowo. Przybliżyłam się do tego typa nabierając chwilowej pewności siebie spowodowanej gniewem.
-Żadna kurwa, nowa zabawka- rzuciłam i wyminęłam go trącając przy tym ramieniem. Super Scarlette, znowu się pakujesz w coś czego będziesz później żałowała. Odetchnęłam głęboko uspokajając się. Teraz już i tak nic nie zmieni. Ruszyłam przed siebie nie bardzo wiedząc gdzie iść. Jedyne czego byłam pewna to, żeby się nie odwracać.
Przyspieszyłam i tak już szybki krok. Wokół było pełno stojących w grupkach ludzi stojących wzdłuż toru. Na jednej linii stało 5 samochodów w równych odstępach. Na pozór wyglądały dość normalnie, ale domyślałam się jak można je rozpędzić. Przy każdym z nich ktoś się kręcił. Kierowcy, ludzie poprawiający ostatnie rzeczy i zwykli gapie. Podeszłam do pierwszego auta, przy którym było najmniej ludzi, chcąc przyjrzeć mu się z bliska. Tak naprawdę nie wiedziałam co mam robić, nie chciałam stać sama bezczynnie, a to było pierwsze co mi przyszło do głowy. Przejechałam ręką po masce. Muszę przyznać, że lubiłam szybkie samochody, zabójczą prędkość. Nie byłam blacharą, po prostu lubiłam adrenalinę.
-Podoba ci się? Chciałabyś wziąć udział w wyścigu? Oczywiście na miejscu pasażera- spojrzałam na wysokiego blondyna, który pojawił się obok mnie. Miał bezczelny uśmiech na twarzy i biła od niego ogromna pewność siebie. W sumie kto mi zabroni? Przez ostatnie kilka brałam udział w wydarzeniach niczym z filmu akcji. Więc nic gorszego tym razem nie mogło mi się przytrafić. Poza tym nadal byłam zła.
-W sumie to-
-Nie chce- tuż obok mnie pojawił się Payne zabijając go wzrokiem.-Zjeżdżaj.
-Wybacz Deadly,nie wiedziałem, że jest z tobą- pewność siebie blondyna ulotniła się w błyskawicznym tempie i już chciał odejść.
-Chcę jechać z tobą w wyścigu- rzuciłam za nim. Nie wiem co mnie podkusiło. Czułam na sobie mrożący wzrok bruneta.
-Zapomnij. Nie jestem samobójcą- usłyszałam w odpowiedzi i odszedł zostawiając nas samych. Będzie się teraz działo. Przełknęłam ślinę.
-Co to było?
-Wystraszyłeś go. Chciałam wziąć w tym udział.
-Słuchaj, jeśli lubisz szybką jazdę to wystarczy powiedzieć. Dałbym ci nawet jeden z naszych samochodów, ale to jest coś innego. Jedno złe słowo i masz wrogów w połowie miasta. Chodź, zaraz się wszytko zacznie- z każdym słowem jego oczy robiły się coraz jaśniejsze, mogłam zauważyć jak powoli znika z nich złość.
-Nie będę twoją zabawką. Nie wiem ile ich było i jakie były, ale nie będę jedną z nich- dalej byłam trochę zła.
-Wiem. Jesteś inna. On też to zrozumiał- powiedział z łobuzerskim uśmiechem wskazując na tego typa, z którym przeprowadziłam niedawno "miłą pogawędkę". Omijał nas wzrokiem. Widać Payne też z nim trochę "porozmawiał".- Chodź już.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę tłumu. Ustawiliśmy się jak najbliżej toru, żeby wszystko dobrze widzieć. Liam stanął za mną obejmując w talii. Nie będę oszukiwać samej siebie, czułam się bezpieczniej jak był obok.
-Co powiedział po tym jak poszłam? Mam kłopoty?- zapytałam dość cicho. Emocje opadły i zaczął pojawiać się strach.
Brunet zaśmiał się.
-Nie był zadowolony, ale wie, że się nie boisz.
-Chwilowo. Gdyby nie to, że mnie wkurzył bałabym się cokolwiek powiedzieć- mruknęłam pod nosem.
-Podobało mi się to jak zareagowałaś. Właśnie tym się różnisz. Większość dziewczyn spuściłabym głowę i nic nie powiedziała.
-Nie wiem czy to dobrze. Gdybym czasami się zamknęła i nic nie robiła, nie miałabym problemów.
-On ci nic nie zrobi. Nie odważy się- w głos chłopaka wkradła się jakby groźna nuta, a oczy znowu pociemniały. Wzdrygnęłam się. Nigdy nie chciałabym się, żeby jego gniew skierował się przeciw mnie. Domyślałam się do czego był wtedy zdolny. Moje rozmyślania przerwał nagle głośny krzyk dopingującej publiczności. Wyścig się rozpoczął. Skupiłam wzrok na samochodach. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Zawrotna szybkość, coraz jeden uderzał w drugiego starając się zepchnąć go z toru. Wszystko, aby tylko wygrać.
-Co jest nagrodą?- zapytałam po pierwszym kółku.
-Prestiż. Jakieś pieniądze też, ale głównie prestiż.
Ryzykowali życie dla tego? Dla zabawy, niezła rozrywka. Nagle jeden z samochodów wypadł z toru i uderzył w betonowy murek od strony pasażera. Rozpoznałam go. Kierował nim ten blondyn, z którym rozmawiałam przed wyścigiem. A na tym miejscu...
-Miałam tam jechać- przełknęłam głośno ślinę.
-Nie pozwoliłbym ci- jego pewność trochę mnie uspokoiła. Muszę nauczyć się myśleć mniej lekceważąco, bo za kilka dni będę sama musiała o siebie dbać, jego nie będzie już obok. Dam sobie radę, jak do tej pory.
Nie myślałam o tym więcej, wciągnęłam się w rywalizacje, która odbywała się na moich oczach. Miałam już swojego faworyta. Muszę przyznać, że nawet oglądając z boku było to pełne emocji. Wiedziałam już dlaczego tak dużo ludzi przyszło na tor. Gdybym mogła sama przychodziłabym tu za każdym razem. Ostatnie kółko. Zostało ich 3. Czwarty skończył po ostatnim kółku. Jednak wtedy zrobiło się jakieś zamieszanie.
-POLICJA!
No tak. Wszystko co tu się dzieje, jest nie legalne. Poczułam jak Liam ciągnie mnie za rękę w stronę parkingu. Wróciłam myślami do rzeczywistości i zaczęłam za nim biec. Nie było to łatwe w butach na obcasach, więc w biegu zdjęłam je w wzięłam w rękę. Tak lepiej. Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Wokół nas było pełno uciekających i krzyczących ludzi. W końcu. Samochód Liama. Wśliznęłam się na miejsce pasażera i gdy tylko zamknęłam drzwi ruszyliśmy. Słyszałam dźwięk syren za nami. Payne miał skupiony na drodze wzrok i spokój wymalowany na twarzy. Jakby wiedział co robi. Złapałam się rączki przy drzwiach gdy nagle skręciliśmy w mało uczęszczaną. Kolejny zakręt i znowu jesteśmy na drodze o większym ruchu. Wymijaliśmy samochody jak pachołki. Następne dwa zakręty i zaczęliśmy jechać trochę wolniej. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie słychać już syren. Udało się. Zgubiliśmy ich.
-Tego wieczoru to na pewno nie zapomnę- mruknęłam cicho jak mi się wydawało. Odpowiedział mi śmiech.
-Co jest nagrodą?- zapytałam po pierwszym kółku.
-Prestiż. Jakieś pieniądze też, ale głównie prestiż.
Ryzykowali życie dla tego? Dla zabawy, niezła rozrywka. Nagle jeden z samochodów wypadł z toru i uderzył w betonowy murek od strony pasażera. Rozpoznałam go. Kierował nim ten blondyn, z którym rozmawiałam przed wyścigiem. A na tym miejscu...
-Miałam tam jechać- przełknęłam głośno ślinę.
-Nie pozwoliłbym ci- jego pewność trochę mnie uspokoiła. Muszę nauczyć się myśleć mniej lekceważąco, bo za kilka dni będę sama musiała o siebie dbać, jego nie będzie już obok. Dam sobie radę, jak do tej pory.
Nie myślałam o tym więcej, wciągnęłam się w rywalizacje, która odbywała się na moich oczach. Miałam już swojego faworyta. Muszę przyznać, że nawet oglądając z boku było to pełne emocji. Wiedziałam już dlaczego tak dużo ludzi przyszło na tor. Gdybym mogła sama przychodziłabym tu za każdym razem. Ostatnie kółko. Zostało ich 3. Czwarty skończył po ostatnim kółku. Jednak wtedy zrobiło się jakieś zamieszanie.
-POLICJA!
No tak. Wszystko co tu się dzieje, jest nie legalne. Poczułam jak Liam ciągnie mnie za rękę w stronę parkingu. Wróciłam myślami do rzeczywistości i zaczęłam za nim biec. Nie było to łatwe w butach na obcasach, więc w biegu zdjęłam je w wzięłam w rękę. Tak lepiej. Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Wokół nas było pełno uciekających i krzyczących ludzi. W końcu. Samochód Liama. Wśliznęłam się na miejsce pasażera i gdy tylko zamknęłam drzwi ruszyliśmy. Słyszałam dźwięk syren za nami. Payne miał skupiony na drodze wzrok i spokój wymalowany na twarzy. Jakby wiedział co robi. Złapałam się rączki przy drzwiach gdy nagle skręciliśmy w mało uczęszczaną. Kolejny zakręt i znowu jesteśmy na drodze o większym ruchu. Wymijaliśmy samochody jak pachołki. Następne dwa zakręty i zaczęliśmy jechać trochę wolniej. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie słychać już syren. Udało się. Zgubiliśmy ich.
-Tego wieczoru to na pewno nie zapomnę- mruknęłam cicho jak mi się wydawało. Odpowiedział mi śmiech.