piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 9

Skończyłam właśnie malować rzęsy i chyba byłam już gotowa. Dalej nie wiedziałam czy dobrze sie ubrałam. Co to w ogóle było? Przyjacielski wypad? Kolacja w ramach "podziękowań"? Zwykła impreza? Randka? Nie spodziewałam się, że pójdziemy do kina, czy jakiejś mega romantycznej kolacji przy świecach. Nie chciałam nawet czegoś takiego. Nie byłam zakochana w Paynie. Był po prostu znajomym, o którym postara się zapomnieć gdy wróci do Manchesteru. Tam czekali na nią przyjaciele, rodzina. Była popularna w szkole i lubiana. Zdecydowanie, jak wróci do domu to o wszystkim zapomni. Znowu będzie tak jak kiedyś. Więc czemu w ogóle zgodziłaś się wyjść z nim dzisiaj? No właśnie, czemu? W myślach tłumaczyłam to sobie tym, że i tak nie mam nic lepszego do roboty. Tego się trzymałam i nawet nie chciałam się nad tym zastanawiać.
Spojrzałam na siebie jeszcze raz w lusterku zastanawiając się czy o to chodziło Liamowi, kiedy pytał czy wzięła "coś ładnego". Rozkloszowana spódnica, dopasowana do ciała bluzka z rękawami do łokci, skórzana kurtka i buty na wysokim obcasie, wszystko w czarnym kolorze. Po bardzo długim przeglądaniu zawartości swojej walizki, stwierdziłam, że to będzie najodpowiedniejsze, no bo w końcu nie wiedziałam nawet gdzie jedziemy, bo oczywiście brunet nie chciał nic powiedzieć. Specjalnie wybrałam ciemne odcienie, nie chciałam grać słodkiej, miłej i niewinnej. Niebieskie oczy patrzyły na mnie, wyróżniając się na tle jasnej twarzy, którą otaczały pofalowane blond włosy. Nie uważałam siebie za bardzo ładną, raczej przeciętną, więc nigdy nie rozumiałam, dlaczego ludzie zwracali na mnie uwagę w szkole. Starałam się ignorować tych fałszywych i dbać o prawdziwych przyjaciół. Potrząsnęłam lekko głową odganiając niepotrzebne myśli. Znowu odbiegałam od tego co teraz jest ważne. A teraz było tym to, aby zobaczyć co szykował dla mnie Liam. Spojrzałam na siebie jeszcze raz.

-Dobra Scarlette, lepiej nie będzie.- mruknęłam do własnego odbicia i zaczęłam zbierać kosmetyki, wrzucając je do walizki, którą aktualnie przechowywałam w łazience, bo stwierdziłam, że będzie to najwygodniejsze. To przecież tylko kilka dni. Wyszłam z łazienki wpadając na Isabelle. Dziewczyna nie wiedziała, że wychodzę gdzieś dzisiaj, tym bardziej nie wiedziała z kim i szczere mówiąc miałam nadzieję, że uda mi się wymknąć nie będąc zauważoną. Nie chciałam nic przed nią ukrywać, po prostu nie wiedziałam co jej powiedzieć.

-Wychodzisz gdzieś.- bardziej stwierdziła niż zapytała- Nic mi nie powiedziałaś!

Rozbawił mnie oskarżycielski ton Izzy. Była wspaniała, ale nie chciałam jej nic tłumaczyć teraz, gdy sama nie wiedziałam na czym stoję.

-Wybacz Iz. Nie mam czasu teraz nic opowiadać, ale obiecuję, że jak wrócę to porozmawiamy!- powiedziałam prawie zbiegając po schodach. Z ręką na klamce odwróciłam się jeszcze z łobuzerskim uśmiechem, bo przypomniało mi się coś o czym mówił Payne.- Baw się dobrze z Niallem!

Zatrzasnęłam drzwi nie dając kuzynce nic powiedzieć. Lubiłam się z nią droczyć, więc nie mogłam przepuścić takiej okazji.

Na podjeździe stał ten sam czarny samochód, którym wracali od Donavana, widać należał do Liama. Sam właściciel opierał się niedbale o maskę z wyraźnym zamyśleniem malującym się na twarzy. Podeszłam do niego i odchrząknęłam zwracając tym samym na siebie uwagę bruneta, który zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu nic nie mówiąc, a jedynie uśmiechnął się. Odsunął się od maski i dalej milcząc usiadł za kierownicą. Serio? Żadnego ładnie wyglądasz? Czy otworzenia drzwi samochodu? Tak zawsze robił chłopak na idealnej randce prawda? To nie jest randka. skarciłam siebie w myślach. Nie czekając dłużej wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy. Chłopak znowu nic nie mówił co już powoli działało mi na nerwy, nie mogłam wysiedzieć tak dłużej.

-Możesz mi już powiedzieć gdzie jedziemy?

-Przez TO wszystko nie widziałaś miasta, a po to tu przyjechałaś, więc na początek zobaczysz całe jednocześnie. A dalsza część to niespodzianka.

Westchnęłam zrezygnowana. Dalej nic konkretnego nie wiedziałam. Resztę drogi minęła w ciszy. Gdy się zatrzymaliśmy wyszłam z samochodu i szłam obok Payne'a w tylko jemu znanym kierunku. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jesteśmy pod London Eye. Myślami do tej pory byłam całkowicie gdzie indziej. Po raz kolejny otrząsnęłam się ze zbędnych przemyśleń i wróciłam do otaczającej mnie rzeczywistości. Zdziwiłam się, że chłopak nie stanął w kolejce jak inni tylko podszedł do jednego z pracowników obsługi mówiąc coś do niego po cichu, ten pokiwał głową i wskazał, żeby iść za nim. Liam uśmiechnął się do mnie dając znać, żebym szła za nim. Młody chłopak w uniformie przepchnął się na sam przód kolejki mówiąc coś do ludzi tam stojących. Pokręciłam głową, to nie jest normalne. Wsiedliśmy do wagonika jako jedyni i ruszyliśmy powoli w górę. Gdy byliśmy już trochę wyżej, mogłam zobaczyć prawie całe miasto. Londyn nocą był cudowny. Miasto, które nie śpi. Dokładnie tak jak to sobie wyobrażałam. Stałam przy samej szybie z otwartą buzią z zachwytu. Zamknęłam pospiesznie usta gdy tylko uświadomiłam sobie jak głupio musze wyglądać. Usłyszałam śmiech Liama tuż obok siebie.

-Robi wrażenie. A później będzie jeszcze lepiej.

-Mogę ci zadać kilka pytań?- rzuciłam szybko odbiegając całkowicie od tematu. Musiałam spróbować.

-Nie obiecuje, że odpowiem na wszystko.

Czyli to znaczyło tak.

-Nie boisz się Donavana, mógłbyś go łatwo zniszczyć, więc czemu zgadzasz się "załatwiać dla niego sprawy"?

Zaśmiał się po raz kolejny.

-Wiem, że mógłbym go zniszczyć, mam więcej znajomości, ale wiem, że on tym wszystkim nie kieruje, ktoś stoi nad nim, ktoś wpływowy, a ja liczyłem na to, że w końcu poznam tego kogoś. Sama rozumiesz to byłaby bardzo korzystna znajomość.Wtedy już nikt nie mógłby nam zagrozić. Układy, to się w tym wszystkim liczy. Ale to koniec. Nie zamierzam nic więcej dla niego robić, sami damy sobie radę.

Nie spodziewałam się tak wyczerpującej odpowiedzi, to mnie zachęciło do kolejnych pytań.

-Dlaczego zdecydowałeś się na takie życie, zamiast normalności, żyjesz na krawędzi.

Jego oczy pociemniały trochę, ale zaraz znowu miały normalny odcień.

-Tego ci jeszcze nie powiem.

Jeszcze. Czyli jest nadzieja. Dobra trzeba teraz rozluźnić atmosferę.

-Więc, dlaczego "Deadly"?- zapytałam z lekkim uśmiechem, który chłopak na szczęście odwzajemnił.

-Zauważyłaś. Jak mówiłem, mam wyrobioną reputację w tym mieście, cokolwiek zrobimy odbija się to echem w okolicy. No i nie lubię gdy ktoś robi coś nie po mojej myśli.

Nie chciałam myśleć co się stawało z osobą, która go "zawodziła". Nie teraz.

-Zayn, Louis, Harry i Niall traktują cię jak szefa.

-Nigdy nie "ustalaliśmy szefa". Nie ma go. Jesteśmy równi, to moi bracia, jedyna rodzina. Słuchają mnie, bo myślę rozsądnie i umiem planować.

Nie zgadzałam się, zdecydowanie stał nad nimi, przynajmniej według mnie, ale nie chciała się kłócić. Zauważyłam, że są znowu na samym dole. Tak szybko?

Wyszłam ze szklanej kapsuły zawiedziona. Zdecydowanie za szybko to minęło. Wsiedliśmy znowu do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon, na co wywróciłam oczami. Zdecydowanie panowała lepsza atmosfera, a cisza nie była tak bardzo nieznośna, teraz była czymś bardziej naturalnym. Zauważyłam, że opuściliśmy centrum i znajdowaliśmy się na jakichś przedmieściach, zdecydowanie nieprzyjaznych. Przełknęłam głośno ślinę zwracając na siebie uwagę bruneta.

-Wiesz, że ze mną nic ci się nie stanie, prawda?- zapytał z delikatnie uniesionymi kącikami ust. Nie rozumiałam dlaczego ludzie się go tak boją. Przy mnie zawsze był... No właśnie, nie był miły, przyjazny, delikatny...  Raczej opiekuńczy. Chyba to najlepsze określenie. Tak czy inaczej na pewno nie był groźny.

-Wiem.- odpowiedziałam krótko trochę się rozluźniając. Liam zatrzymał samochód,  po czym wysiedliśmy z samochodu. Wokół było pełno samochodów prawie tak dobrych jak ten, którym my przyjechaliśmy. Z daleka dochodził jakiś hałas, ale nie mogłam nic konkretnego rozpoznać. Dogoniłam Liama i przeszliśmy przez bramę w jednym z bloków. Hałas od razu się wzmógł. Krzyki, dźwięk silników, pisk opon. Gdzie my do cholery jesteśmy?! Liam przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Nie odepchnęłam go.

Przekroczyliśmy metalową bramę i wtedy to wszystko zobaczyłam. Tłum ludzi zgromadzeni między sportowymi samochodami.
Wyścigi samochodowe.
Nielegalne.

6 komentarzy :

  1. LIAM JĄ OBJĄŁ! <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku *.*
    Trzeba było nie pisać gdzie są, byłoby bardziej tajemniczo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział, choć nie specjalnie podoba mi się mieszanie narracji w jednym rozdziale i to tak często :/
    Ale jestem ciekawa co stanie się na wyścigach ;) czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, miała być tylko pierwszoosobowa, już wszystko poprawiłam :) No i dziękuje za zwrócenie na to uwagi, bo wiem, jak przeszkadza to w czytaniu :)

      Usuń
  4. Ojejku, jaki super ten rozdział. Liam niby taki opiekuńczy a w głębi coś tam mu jeszcze z takiego łobuza oczywiście zostało, fajnie fajnie :D
    Czekam na następny xx /@Dupa_Horanaa

    OdpowiedzUsuń