Strony

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 18

*Scarlette*

Leżałam w swoim pokoju z nogami opartymi o ścianę i zastanawiałam się co może pójść nie tak tym razem. Niby Liam i Niall twierdzą, że tym razem wszystko się uda, ale moja pesymistyczna strona mówi mi coś innego. Chłopcy nie chcieli nas zostawić, twierdzą, że przy nich jesteśmy bezpieczniejsze. Szczerze to zaczynam myśleć, że mój chłopak nie żartował mówiąc, że nie będzie mnie odstępował na krok. Mój chłopak. Jak to dziwnie brzmi. Nieważne. Nie teraz. Zbliża się poważniejsza akcja. Miałam bardzo złe przeczucia. Najchętniej zostałabym u łóżku i nie wychodziła spod kołdry dopóki ktoś nie powie, że już po wszystkim. 
Spojrzałam na zegarek. 20.47. Wstałam, wzdychając jednocześnie. Wyjęłam bluzę z szafy i założyłam ją na siebie schodząc w tym samym czasie po schodach. 

-Dobrze, że jesteś. Właśnie mieliśmy wyjeżdżać- wygląda na to, że w domu zostaliśmy tylko ja i Zayn. Założyłam pospiesznie buty i wyszłam na zewnątrz. Nie wiem jak ale chłopcy załatwili kolejny samochód, wcale nie gorszy od poprzedniego. Czasami sama się zastanawiam czy chcę wiedzieć jak oni to robią. Usiadłam na tylnym siedzeniu tego, którym kierował Liam. Bez słowa ruszyliśmy z podjazdu w nieznanym mi kierunku. Wyłączyłam się całkowicie z otoczenia, nie istniało nic poza moim własnym światem, a w nim nie było żadnych problemów. Zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Nie zostało mi dane jednak na długo w nim pozostać, bo właśnie się zatrzymaliśmy gdzieś na obrzeżach miasta, nawet nie wiem ile jechaliśmy. Otrząsnęłam się z ostatnich zbędnych myśli i otworzyłam drzwi samochodu zamierzając go opuścić. 

-Gdzie się wybierasz? - doszedł mnie spokojny głos Liama z przodu pojazdu. 

-Yyyy, nie idziemy złapać tego popaprańca? 

-Oni tak, ty, Isabelle i ja zostajemy- no super. Jak dzieci. 

-Chcesz ich narazić? Wiesz, że z tobą będzie im łatwiej, a my będziemy się trzymały z tyłu i będzie wtedy najlepiej. 

-Nie. Siedzimy tu dopóki nie dadzą nam znać. 

Och super. Czyli o tym dyskutowali kiedy poszłyśmy, sprytnie. Wiedzieli, że byśmy się na to nie zgodziły, więc postawili nas przed faktem dokonanym. Usłyszałam otwieranie drzwi i zaraz obok mnie usiadła Iz z naburmuszoną miną. Pod wpływem impulsu przytuliłam ją z całej siły, a ona natychmiast oddała uścisk. Była moją siostrą, więzy krwi się nie liczą, to siostra duszą. 

-Mogę się dołączyć?

-Nie- odrzuciłyśmy równocześnie i w końcu odsunęłyśmy się od siebie. 

Siedzieliśmy w ciszy od tej pory, każdy pogrążony w swoich myślach, które przerwał dopiero dzwoniący telefon Liama. 

-Już idziemy. 

Nie musiał powtarzać, wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do niskiego budynku, który mógł być magazynem. Już na progu powitały nas dwa ciała pozbawione życia. Wzdrygnęłam się i odwróciłam głowę. Zaraz doszły nas głosy, które stawały się coraz głośniejsze. Już po chwili zobaczyłam znowu znienawidzoną twarz. Zatrzymałam się i nie spuszczałam z niego wzroku. Siedział przywiązany do krzesełka, zupełnie jak ja wtedy, z rozciętą wargą i spuchniętym okiem. Dziwnym sposobem skaleczone miejsce pod bandażem zaczęło dziwnie mrowić, więc dotknęłam go odruchowo. Spojrzałam na Liama i nie wiem czy zobaczył coś w moich oczach, ale w jego pojawiła się nienawiść tak ogromna jakiej jeszcze w życiu nie widziałam. Podszedł do niego i wymierzył cios w brzuch, któremu towarzyszył jęk Donavana. Kolejne uderzenie i następne, jeszcze jedno. Leżał na ziemi cały zakrwawiony i spuchnięty. Po tak krótkiej chwili był już co najmniej w takim stanie jak ja po kilku godzinach przebywania z nim. Odwróciłam wzrok, gdy Liam wyciągnął nóż. Wiem, ile złego zrobił mi Donavam, ale nie mogłam na to patrzeć, nie chciałam, miałam już i tak za dużo koszmarów. 

-Wystarczy. 

-Nie. Obiecałem ci, nie pamiętasz? 

-Będzie cierpiał 10 razy bardziej za każdy siniak. Tak, wiem, ale nie chcę już na to patrzeć, po prostu go zabijcie. Ostateczna decyzja należy do mnie, to mi wyrządził najwięcej krzywdy, uszanujcie to. 

Widziałam jak szczęka bruneta zaciskała się z furii, ale zaraz pojawiła się w nich bezsilność i coś jeszcze. 

-Ty chcesz to zrobić? Chcesz się zemścić?

Pokręciłam tylko przecząco głową i podeszłam znowu do Iz, potrzebowałam jej. Chłopak wyciągnął pistolet i wymierzył nim w głowę naszego więźnia. 

-Jakieś ostatnie słowa?

-Możesz mnie zabić, ale ja jestem tylko pionkiem. Ten kto tym wszystkim kieruje... Nie macie szans z tą osobą... Banda takich dzieci zginie przed końcem roku, jak z nią zadrzecie... - odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się w ten obrzydliwy sposób, a z kącika wargi pociekła mu krew.- Pilnuj też Ashtona, nawet nie wiesz...

Strzał. 
Widziałam dokładnie jak uchodzi z niego życie. 
Już po krótkiej chwili zastygł w bezruchu. 
To koniec. 
Wyszłam stamtąd jak najszybciej i wsiadłam do samochodu, a zaraz pojawił się Liam, Harry i Louis. 

-Isabelle uparła się, żeby zostać z nimi, powiedzieli, że sami sobie poradzą, my mamy wracać do domu. 

Czyli wszystko się udało, jeśli można tak powiedzieć. Nikt od nas nie został ranny, ale to co powiedział Donavan przed śmiercią mnie przerażało jeszcze bardziej. Skoro on był pionkiem, ale ledwo sobie z nim poradziliśmy to kto tym wszystkim kierował? Bałam się. W tamtej chwili naprawdę byłam przerażona. Gdy tylko dojechaliśmy do domu wyskoczyłam z samochodu i popędziłam do swojego pokoju. Objęłam kolana rękami i oparłam na nich głowę. Po raz setny zastanawiałam się nad tym w co się wpakowałam. Czy żałowałam? Sama nie wiem, przynajmniej nie teraz.
Ktoś wszedł do pokoju, jednak nawet nie podniosłam głowy, bo dobrze wiedziałam kto to. 

-Żałujesz tego wszystkiego?

-Nie. Nie wiem. Jeszcze nie. Ale boję się, że stanie się coś, czego będę żałować. 

-Nie stanie. Obiecuję- usiadł obok mnie i przytulił bardzo mocno. Poczułam się bezpieczna. To Liam. On nie da skrzywdzić ani mnie ani nikogo na kim mi zależy. 

-Nie żałuję- poczułam jak śmieje się cicho, ale wyczułam w tym też ulgę. 

-To dobrze, bo przed wyjazdem kupiłem tu sobie mieszkanie. 


***

Wooow, dziękuje kochani! <3 Przede wszystkim za te komentarze, które naprawdę mnie zmotywowały no i dały trochę do myślenia, że chyba jednak sporo osób to czyta, więc jeszcze raz dziękuje! Co do liczby rozdziałów to niczego nie określam w taki, razie, zobaczymy na ile wystarczy mi pomysłów. 

No i chciałabym podziękować za 5 już nominację do Liebster Award od autorek bloga: http://feeling-in-lovee.blogspot.com/

Tu są odpowiedzi na ich pytania:

1. Kiedy po raz pierwszy zaczęła się Twoja "przygoda" z pisarstwem?
Tak bardziej na poważnie to w gimnazjum zaczęłam krótkie opowiadania pisać. 

2. Oprócz pisania bloga czym się zajmujesz tak na co dzień?
Dręczeniem mojej kochanej siostry i zatruwaniem jej życia <3

3. Jaki gatunek literacki najbardziej Cię fascynuje?
Epika, jeśli o to chodzi :) 

4. Wolisz mieć wokół siebie miliony znajomych czy kilku zaufanych przyjaciół?
Kilku zaufanych.

5. Ulubiona piosenka?
Nie mam :) 

6. Kto jest Twoim idolem/idolką?
Chłopcy z 1D <3

7.Skąd czerpiesz inspiracje?
Z pudełka lodów, które stoi obok.

8. Które imiona Ci się najbardziej podobają?
Liam i Scarlette :P

9. Twój ulubiony film/książka?
Seria książek Dary Anioła.

10. Skąd pochodzisz?
Mazowieckie.

11.Gdybyś miał/miała wybierać między niebem a ziemią co byś wybrał/ała? 
Nie wiem jak jest w niebie.

Jeszcze raz dziękuję bardzo, kocham wa, xx
Lottie.

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 17

*Scarlette*

Bałam się spojrzeć na niego, czułam dokładnie to co wtedy, jedno, wielkie upokorzenie. Już zaczynałam żałować, że w ogóle cokolwiek mu powiedziałam, powinnam siedzieć cicho, z czym mam zawsze problem. Spojrzałam na Liama, dopiero gdy wstał ze schodów.

-Gdzie się wybierasz?

-Wyprowadzić go stamtąd i "wytłumaczyć", że ma dalej trzymać się z daleka, jeśli chce jeszcze żyć.

Czemu mi się ten pomysł tak bardzo podobał? Chciałam, żeby miał nauczkę za przeszłość, chciałam, żeby poczuł to co my wtedy, ale niestety.

-Jasne i na pewno nikt nie będzie pytał czemu jest posiniaczony, jeśli tylko i na pewno nie skojarzy, że wtedy wyszliście razem - odpowiedziałam również wstając. Powoli zaczął zapadać zmrok, więc zapaliły się już lampy w ogrodzie. Uwielbiałam to miejsce, najbardziej właśnie o tej porze. Mama miała bzika na tym punkcie, więc było tu naprawdę pięknie.

-Więc co? Mam tam wrócić, przedstawić się, usiąść i śmiać się z jego żartów?

-Tak. Właśnie tego chcę- odpowiedziałam i ruszyłam z powrotem do domu. Nie mogłam tu siedzieć w nieskończoność.

Gdy weszłam do środka od razu usłyszałam rozmowy i śmiechy, jednak dopiero gdy znalazłam się w salonie zorientowałam się, że należą tylko do naszych znajomych ze szkoły. Isabelle, Zayn, Harry, Louis i Niall siedzieli z grymasami na twarzach. Nie dziwię się. Usiadłam na podłodze dokładnie na przeciwko Ashtona, a zaraz obok mnie pojawił się Liam, dobrze było mieć go obok.

-Scarlette, co sobie zrobiłaś w rękę?- aż mnie mdliło na dźwięk jego głosu.

-Zwichnęłam sobie nadgarstek, próbowałam się nauczyć jeździć na deskorolce, to była jedna z wielu moich złych decyzji- odrzuciłam ze słodkim uśmiechem. Nie mogłam się powstrzymać. Wokół słychać było wiele rozmów, więc nikt nawet nie słuchał tego o czym mówimy.

-Dokładnie skarbie, ja też wielu rzeczy żałuję- odwróciłam głowę zauważając, że Niall wychodzi z pomieszczenia z dzwoniącym telefonem w dłoni. Jednocześnie poczułam, że Liam przysuwa się do mnie i obejmuje ramieniem.

-Jeszcze raz tak do ciebie powie i nie będę brał pod uwagę twojego zdania, zabije go kurwa- powiedział cicho nachylając się do mnie.

-Wiesz, że w towarzystwie nie ma się tajemnic, prawda? Niedawno do tego doszedłem, dlatego tu jestem- doskonale wyczułam o co naprawdę chodzi Ashtonowi. Czyli jednak chce powiedzieć to wszystkim.- Kim ty w ogóle jesteś?

-Jej chłopakiem i jednak lepiej mieć czasami sekrety. Na dobre to wychodzi.- ochhh czyli teraz to mój chłopak, ciekawie. Chyba czas zacząć działać.

-Ty, nie próbuj mi grozić, może się to dla ciebie źle skończyć- odpowiedziałam tak, żeby nikt z pozostałych mnie nie usłyszał.- A my chyba nie jesteśmy razem.

Zrzuciłam rękę Liama ze swojego ramienia i wyszłam z powrotem przed dom. Uwielbiałam przesiadywać n schodach, uspokajałam się wtedy, a właśnie tego potrzebowałam w tamtym momencie. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Mieszkaliśmy nie w samym centrum, więc ruch uliczny już powoli się zmniejszał. Niedługo grupki nastolatków powinny kierowa się do klubów, żeby skorzystać z ostatnich dni wakacji. Chyba na razie daruję sobie wychodzenie późno z domu, źle na tym wychodzę. Jak na zawołanie pojawił się koło mnie Liam.

-Znowu ty?

-Chciałem go sprowokować, denerwuje mnie.

-Kłamałeś, nie jesteśmy razem.

-Wiem, ale...- usłyszałam jak wypuszcza powietrze z płuc.- Chciałbym, żeby to nie było kłamstwo. Podobasz mi się, nie jesteś słodką idiotką, ani nie udajesz grzecznej dziewczynki, masz charakter. Ostatnio tyle się wydarzyło, ale radzisz sobie z tym, twoja zawziętość mnie denerwuje, ale podoba mi się jednocześnie. I zanim odpowiesz to wiedz, że narażasz się na niebezpieczeństwo. Donavan to tylko jeden z moich wrogów, nie tylko on będzie chciał dotrzeć do mnie przez ciebie.

Zdziwiło mnie to wyznanie. Czyli nie byłam mu obojętna, naprawdę się ucieszyłam na tę myśl. Jednak dokładnie pamiętałam koszmar sprzed dwóch dni. Spojrzałam automatycznie na bandaż na moim nadgarstku. To może być tylko jedna z wielu ran, które będę miała. Co jeśli ktoś zrobi mi coś gorszego niż tylko zada ból fizyczny. Będę musiała uważać na każdym kroku. Chyba nie miałam ochoty zastanawiać się cały czas, czy aby ktoś mnie nie obserwuje. Ale z drugiej strony nie jestem słaba, nie boję się. Umiem sobie radzić, nie mogę się wycofać tylko przez małe przeszkody.

-Nie dasz im mnie skrzywdzić, wiem to i zgadzam się. Teraz to już nie jest kłamstwem.

Mnie samą zdziwiła pewność w moim głosie. Gdy brunet mnie przytulił jeszcze bardziej poczułam, że to dobra decyzja.

-Teraz będziesz musiała się przyzwyczaić, że ZAWSZE będę obok. Inaczej za dużo bym ryzykował.

Zaśmiałam się biorąc to za żart.

-Sama sobie umiem radzić, nie traktuj mnie jak dziecko.

Naszą jakże interesującą rozmowę przerwało czyjeś chrząknięcie. Chciałam odskoczyć od bruneta, ale ten mi na to nie pozwolił. Złapał mnie ręką w talii i trzymał blisko swojego boku. Spojrzałam w stronę, z której doszedł do nas ten odgłos.

-Koniec romansów. Udało nam się znaleźć Donavana, w końcu dostanie skurwiel. Komu przypadnie przyjemność rozwalenia tej beznadziejnej imprezy i wywalenie grupki tych idiotów? Musimy omówić szczegóły akcji.

Spiorunowałam Nialla wzrokiem.

-Niektórzy z nich są w porządku.

-Jasne. Ty to zrobisz czy ja mam się tym zająć? Po co pytam, za duża frajda- zanim zdążyłam odpowiedzieć już go nie było. Nie minęło pięć minut i ludzi już powoli zaczęli wychodzić. Nie wiem co im powiedział, ale dziwnie na mnie patrzyli.

-Niedługo do ciebie wpadnę, musimy porozmawiać- rzucił Ashton w moją stronę.

-Nie radziłbym- odpowiedział spokojnie Liam.

Gdy w końcu wszyscy poszli, dołączyliśmy do reszty siedzącej w salonie.

-W końcu. Czas go ostatecznie załatwić.


***

Dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem i cieszę się z nich bardzo <3 Mam wrażenie, że liczba czytelników maleje, więc nie chcę długo ciągnąć tego opowiadania, myślę, że koło 30 rozdziału je skończę. 
No i piszcie co chcieli byście, żeby się wydarzyło :D 
Zapraszam do komentowania kochani <3

Lottie.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 16

*Scarlette*

Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudziły mnie dopiero promienie słońca. Liczyłam na jeszcze chwilę snu, chociaż kilka minut. Przekręciłam się na brzuch i wbiłam twarz w poduszkę. Chciałam się rozłożyć na całej szerokości łóżka, ale gdy spróbowałam moja ręka natrafiła na coś twardego. 

-Scarlette nie wierć się tak do jasnej cholery. 

Głos, który usłyszałam od razu sprawił, że do reszty oprzytomniałam, a wczorajsze wspomnienia zalały mnie falami. Automatycznie podniosłam się i spojrzałam na chłopaka, który leżał obok mnie. Miał zamknięte oczy i na jego twarzy malował się spokój. Spojrzałam na siebie. Byłam we wczorajszych ubraniach, musiałam w nich zasnąć.

-Do niczego nie doszło- usłyszałam zachrypnięty i cholernie seksowny głos bruneta, który uśmiechał się łobuzersko.
Nie zastanawiając się długo, wzięłam poduszkę i z całej siły uderzyłam nią w Liama. Czekałam w pełnej gotowości, żeby rzucić się do ucieczki, byłam niemal pewna, że będzie chciał się zemścić nawet za tak małą rzecz. Jednak ten tylko przyciągnął mnie do siebie i przytulił nie pozostawiając między nami żadnej przestrzeni. 

-Wiesz, że nie możemy tak spędzić całego dnia?- zapytałam po całkiem długiej chwili.

-Według mnie możemy- odpowiedział mocniej zacieśniając uścisk. Jak na zawołanie rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyswobodziłam się z objęć chłopaka czego wcale mi nie ułatwiał, więc trochę to potrwało. 

-Halo?

-Hej Scarlette, jest u ciebie Isabelle?- po drugiej stronie usłyszałam głos Anne.

-Tak, zagadałyśmy się wczoraj i nocowała u mnie, zostanie do końca weekendu, chcemy odpocząć, więc pewnie znowu zrobimy filmowy wieczór- rzuciłam szybko, mając nadzieję, że w to uwierzy. 

-Em, ok, tylko tyle chciałam wiedzieć, na razie. 

-Pa.-odrzuciłam rozłączając się. 

-Kiedy kłamiesz, nie mów tak szybko. Mów to tak, jakbyś sama w to wierzyła. 

Spojrzałam na chłopaka, który zdążył już wstać.

-Dzięki za świetną radę- rzuciłam z lekkim sarkazmem.

*

Na szczęście chłopcy złapali przed wyjazdem trochę swoich rzeczy, bo inaczej byłby problem z ubraniami dla nich. Co więcej, cieszyłam się, że w domu nie ma tylko jednej łazienki, bo na siedem osób to byłaby kolejna niedogodność. Gdy już doprowadziłam się do takiego stanu, aby móc się pokazać ludziom, zeszłam na dół do kuchni.

-Och, wstały już nasze WSZYSTKIE gołąbeczki. Następnym razem bądźcie ciszej- miałam ochotę rzucić czymś ciężkim w Louis'ego, ale na jego szczęście nie miałam nic takiego pod ręką. 

-A co, przeszkodziliśmy w samotnym seansie filmowym? Jak mi przykro.

Louis nic nie odpowiedział, tylko wyszedł nadąsany z kuchni, usłyszałam śmiech Liama.

-To ci się udało.

Jakbym nie wiedziała, zawsze mam dobre teksty. Podeszłam do lodówki i zaczęłam szukać czegoś na śniadanie.

-Nie chcesz mi zrobić śniadania?- skierowałam moje pytanie do bruneta, bo zostaliśmy sami w kuchni.

-Nie licz na naleśniki, jak w słodkiej komedii romantycznej, w ogóle nie licz, że coś ci ugotuję.

Super. Zrobiłam sobie na szybko kanapki i ruszyłam z nimi do salonu gdzie siedzieli wszyscy, zaraz za mną ruszył Liam ze swoim śniadaniem. Uwielbiałam jeść przed telewizorem, nienawidziłam w ciszy. Zauważyłam, że są tu wszyscy oprócz Isabelle i Nialla. Czyżby jeszcze nie wstali? Spojrzałam na zegarek. Było już po 13, więc raczej już nie spali.

-Gdzie Isabelle i Niall?

Usłyszałam stłumiony śmiech.

-Nasza druga parka udała się na spacer.


*Isabelle*

Chodziliśmy już od ponad godziny, specjalnie wybierałam dróżki mniej uczęszczane, bo nie miałam ochoty spotkać kogoś znajomego. Nie wiem co jest między mną a blondynem i tym bardziej nie chcę tłumaczyć kim jest i skąd się znamy, jeszcze nie teraz. Rozmawialiśmy głównie o mnie, chyba wiedział już wszystko. No dobra, nie wszystko, dużo rzeczy chciałam zataić, przynajmniej na razie. Nie ufałam mu jeszcze na tyle, żeby opowiedzieć o wszystkim, o niektórych rzeczach wiedziała tylko Scarlette i niech tak zostanie. 

-Twoja kolej. Skąd znasz Liama i resztę chłopaków?

-Poznaliśmy się w liceum. Tak, mimo wszystko chodziliśmy do liceum. Wtedy wkręciliśmy się w nasze obecne życie. Jesteśmy podobni, od razu się zaczęliśmy dogadywać.

-Co z twoją rodziną?- wyraz twarzy od razu się zmienił.

-Chociaż nie pytaj o to reszty chłopaków. Ja ci odpowiem, ale oni od razu się wkurzą. Ojciec był zaplątany w hazard, zginął gdy nie oddał długu. Zabili też matkę, a brat wylądował na oiomie w ciężkim stanie. Postanowiłem, że się zemszczę i to zrobiłem gdy spotkałem chłopaków, ale po drodze straciłem kontakt z bratem, on mnie nie popierał, teraz w ogóle nie rozmawiamy ze sobą.

Trochę mnie zamurowało. Dostałam od razu odpowiedź na drugie pytanie, które chciałam zadać.

-Nie chciałeś nigdy tego zostawić i zacząć żyć normalnie? W końcu już się zemściłeś.

-Oni to moja jedyna rodzina, lubię mój obecny styl życia.

-I chcesz to robić już zawsze? Co z przyszłością?

Chłopak złapał mnie za nadgarstki i przybliżył usta do mojego ucha.

-Zadajesz za dużo pytań. Chcesz być częścią mojej przyszłości?- w jego głosie usłyszałam nutę rozbawienia, co mnie tylko zirytowało. Zachowałam jednak spokój i powtórzyłam jego gest.

-W twoich snach- rzuciłam ledwo słyszalnie.

Zareagował błyskawicznie. Zanim zdążyłam się zorientować poczułam jego usta na swoich. To było inne doświadczenie od moich dotychczasowych. Nie był spokojny, wręcz przeciwnie. Dokładnie odzwierciedlał charakter Nialla, agresywny, niespodziewany, nieprzewidywalny. Bez zastanowienia oddałam pocałunek, chłopak dalej trzymał moje nadgarstki, więc to było jedyne co mogłam wtedy zrobić. Lubiłam tego blondyna, nieważne co będzie później, liczy się tylko tu i teraz. Niestety tak jak nagle się zaczęło tak też się skończyło.

-No chyba nie tylko w moich- rzucił chłopak z uśmiechem.

*

Do domu wróciliśmy dopiero koło 18. Gdy tylko otworzyłam drzwi coś mi nie grało. Słyszałam za dużo głosów dochodzących z salonu. Spojrzałam zdezorientowana na Nialla. Ten wyprzedził mnie ze skupionym wyrazem twarzy i ruszył pierwszy wewnątrz domu. Nie czekając dłużej poszłam zaraz za nim. To co zobaczyłam sprawiło, że stanęłam jak wryta w progu. 

-Hej Isabelle, przyjęcie na powitanie! 

Że co? Cholera! Na gorszy pomysł nie mogli wpaść. W salonie znajdowali się nasi wspólni znajomi ze szkoły. Tak naprawdę ze Scarlette najlepiej się dogadywałyśmy, oni wszyscy byli zawsze obok, ale nie miałyśmy do nich aż takiego zaufania jak do siebie. Przyszło chyba z 10 osób, a wśród nich była też Anne. Dopiero po chwili zauważyłam bezczelnie uśmiechającego się chłopaka, na którego widok podskoczyło mi ciśnienie. 

-Co on tu kurwa robi?

-Iz, czas zapomnieć o starych sprawach. To, o co się tak pokłóciliście nie jest warte takiej złości. Przyprowadziłam ich tutaj, bo pomyślałam, że fajnie będzie się znowu spotkać wszyscy razem. Poza tym, Scarlette mówiła, że nie macie żadnych planów na dzisiaj- nie mogłam uwierzyć w to co mówi moja bliźniaczka, ale w sumie nawet nie wie o co poszło. 

-Muszę się przewietrzyć. Czujcie się jak u siebie- rzuciła Scarlette i wyszła z pomieszczenia. Nie dziwię się, też miałam ochotę uciec. 

*Scarlette*

Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem i usiadłam na schodach przed domem. No nie wierzę, że tu przyszedł. Zaraz poczułam czyjąś obecność obok siebie. Domyślałam się kto to może być.

-Kto to jest? Isabelle zareagowała dokładnie tak samo jak ty gdy go zobaczyłaś. Co zrobił?

Mogłam mu powiedzieć? W sumie to nić strasznego, nie wyrządził nam żadnej fizycznej krzywdy. Osobiście uważałam to za upokorzenie, a szczerze mówiąc znoszę to jeszcze gorzej niż rany cielesne. 

-Na początku liceum podobał mi się, później okazało się, że ja mu również. Po krótkim czasie zaczęliśmy ze sobą chodzić, jednak on chciał, żeby zachować to przed wszystkimi w tajemnicy na jakiś czas. Byłam nim tak zauroczona, że się zgodziłam. Nie przyjaźniłam się wtedy aż tak z Iz, więc nie powiedziałam nawet jej. Raz na wspólnej imprezie klasowej bardzo się napił, więc zaproponowałam, że pomogę mu wrócić do domu. Wtedy wygadał się, że nie jestem jedyna, że jestem głupią idiotką, bo mu uwierzyłam, podczas gdy on wkręcił tak samo właśnie Isabelle. Zrobił to tylko dla rozrywki. Od razu poszłam do Iz, była w szoku. Nie chciałyśmy, żeby komuś się wygadał, to dla nas obu było upokorzeniem, nikt poza naszą trójką nie wiedział o całej sprawie. Powiedziałyśmy Ashtonowi, że pożałuje jeśli ktoś się o tym dowie, chyba się przestraszył, bo się zgodził. Bardzo się zbliżyłyśmy wtedy do siebie z Iz. A on trzymał się od nas z dala od tamtej pory, aż do teraz. Koniec historii. 


***
Dziękuje za czwartą już nominację do Liebster Award od Alexandry. Odpowiedzi na pytania:

1. Do jakich należysz fandomów? I jak długo?
Jestem Directioner, dopiero od wakacji.

2. Za co uwielbiasz swoich idoli?
Za to, że nigdy się nie poddają, walczą o swoje marzenia, mają wielkie serca, za chore pomysły, no i za to, że nas kochają i inspirują. 

3. Gdzie zamierasz zamieszkać w przyszłości?
W Londynie.

4. Ulubiona książka, film, serial?
Książka, a raczej seria książek to Dary Anioła. Film, w sumie to nie mam. Serial: Gossip Girl.

5. Czy mogłabyś podać 11 ulubionych piosenek? :D
O nieeee, za dużo tego! Nie wyrobię się w tylu! :D

6. Wiesz co będziesz robić w przyszłości? Jeśli tak to co?
Nie mam kompletnie żadnego pomysłu :c

7. Jaki jest ideał twojego faceta?
Pewny siebie, trochę arogancki, ale nie za bardzo, opiekuńczy, z poczuciem humoru. To tak na szybko i trochę ogólnie :) 

8. Czy mogłabyś opisać siebie z charakteru?
Hm, w sumie to mi ciężko. Nie lubię pisać o sobie.

9. Chciałabyś mieć tatuaż albo piercing? 
Tatuaż  tak;3

10. Od czego/kogo jesteś uzależniona? 
Od 1D i mojej siostry <3

11. Ulubiony i znienawidzony przedmiot w szkole? 
Ulubiony: angielski.
Znienawidzony: Biologia. 

Jeszcze raz bardzo dziękuję! <3 


A co do poprzedniego tygodnia, to bardzo dziękuje za największą jak do tej pory ilość odbiorców i komentarzy, może dla niektórych to nie jest dużo, ale dla mnie tak. To bardzo motywuje, dziękuje kochani! 
No i w tym rozdziale pomagała mi moja kochana siostra, bez której ten blog w ogóle by nie powstał. Ona mnie namówiła do założenia, dała pomysł na to, wspiera cały czas i motywuje do pisania, bez niej nie wiem jakbym sobie poradziła. DZIĘKUJE CI BARDZO SKARBIE, KOCHAM CIĘ! Chciałam po prostu, żebyście wiedzieli, że to opowiadanie to nie tylko moja praca, ale również jej, jeszcze raz DZIĘKUJE!

Zapraszam do komentowania! 

Lottie.

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 15

*Scarlette*

Po tych wszystkich wydarzeniach i całym tym stresie nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Nie miałam i tak jak pomóc Izzy, wierzyłam, że chłopakom uda się ją odbić. Zmęczenie wzięło nade mną górę i w końcu udało mi się odpłynąć. Nie wiem ile spałam, ale obudziły mnie jakieś odgłosy dochodzące z dołu. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama. Wstałam z łóżka i od razu się skrzywiłam. Wczorajszy wieczór dał o sobie znać. Podeszłam do lusterka, które wisiało między szafą a komodą. Miałam wczorajsze ubrania wygniecione i poplamione krwią. Na nadgarstkach i kostkach miałam czerwone pręgi po sznurkach. Ominęłam wzrokiem lewy nadgarstek, bo wiedziałam co tam znajdę. Podniosłam koszulkę i wciągnęłam z sykiem powietrze. Był cały posiniaczony. Tak samo żebra. Opuściłam bluzkę i wróciłam do dalszego oglądania siebie. Przekrwione i podkrążone oczy oraz rozczochrane włosy. Podsumowując wyglądałam jak siedem nieszczęść. Pokręciłam głową i wyjęłam z szafy czyste ubrania, po czym udałam się do łazienki. Woda do reszty mnie obudziła i zmyła ze mnie krew, szkoda, że nie mogłam się w ten sposób pozbyć również wspomnień. Gdy w końcu wyszłam z łazienki czułam się trochę lepiej. Wilgotne włosy rozczesałam i przerzuciłam sobie przez ramię. Wtedy przypomniałam sobie o Isabelle. Nie zważając na protest mojego ciała zbiegłam po schodach na dół i wpadłam jak burza do salonu. Rozejrzałam się gorączkowo i zaraz podbiegłam do kanapy, na której leżała brunetka. Spała spokojnie, była bezpieczna. Odetchnęłam z ulgą.

-Dziękuje- szepnęłam w stronę chłopaków, na co tylko kiwnęli głowami.

-Nie udało nam się złapać Donavana. Uciekł skurwiel- odpowiedział cicho Niall.

-Nieważne. Całe szczęście, że Iz nic nie jest.

-Dopiero przed chwilą zasnęła. Nie chciała cię budzić jak wróciliśmy.- Kochana. Nie wiem co bym bez niej zrobiła.- A on za to zapłaci. Zobaczysz.

Spojrzałam na blondyna, który wpatrywał się w spokojną twarz mojej kuzynki. Czyżby coś pomiędzy nimi było? W sumie kto wie co działo się, kiedy ja z Liamem poszliśmy na wyścigi. Spojrzałam jeszcze raz na Isabelle i zwróciłam się do Nialla.

-Mógłbyś ją przenieść do pokoju rodziców? Będzie jej wygodniej- kiwnął tylko głową i już wyszedł z pokoju z dziewczyną na rękach.
Rozsiadłam się wygodniej na kanapie i po chwili usłyszałam jak mój brzuch domaga się śniadania. Super, nie zrobiłam zakupów z wiadomych przyczyn.

-W kuchni znajdziesz jeszcze trochę pizzy- rzucił Harry widocznie powstrzymując uśmiech. Pizza na śniadanie? Czemu nie. Zaraz wróciłam z dwoma wielkimi kawałkami na talerzu i zaczęłam jeść.

-Do kiedy zostajecie?

-Ile będzie trzeba- spojrzałam na Liama, który odezwał się pierwszy raz odkąd zeszłam. Miał podkrążone oczy, jakby nie spał całą noc. Może tak było?- Niall i Zayn już pracują nad odnalezieniem jego kryjówki. Ja Harry i Louis będziemy was pilnować.

-Co z waszymi sprawami? Nie możecie nas cały czas niańczyć, a nie wiadomo ile to potrwa.

-Nasze sprawy mają się dobrze. Już raz was zostawiliśmy i zobacz jak to się skończyło.

Nie odpowiedziałam. Odstawiłam talerzyk na stolik i poprawiłam włosy, które spadły mi na oczy. Usłyszałam syk wciąganego powietrza i zorientowałam się, że zobaczyli mój nadgarstek.

-To nic takiego- mruknęłam cicho i poszłam do kuchni po jakieś opatrunki, żebyśmy wszyscy nie musieli na to patrzeć. Położyłam wszystko na stole i usiadłam na krześle. Wzięłam buteleczkę wody utlenionej i wylałam trochę na ranę. Od razu zaczęło boleśnie szczypać, więc zacisnęłam mocniej zęby. Owinęłam nadgarstek bandażem i przeczyściłam jeszcze niektóre zadrapania, chociaż nie było ich wiele, na pewno mniej niż siniaków. Wrzuciłam wszystko z powrotem do szafki i wróciłam do nich do salonu. Gdy tylko przeszłam przez próg ich rozmowa ucichła. Serio?


-Nie przerywajcie sobie- mruknęłam z sarkazmem.

-Nie wszystko musisz wiedzieć- rzucił Louis. Nie było to złośliwe, raczej stwierdził fakt, a mi pierwszy raz w życiu nie chciało się kłócić, więc przemilczałam to. Włączyłam telewizor i wybrałąm jakiś przypadkowy film. Spojrzałam na zegarek. Że co? Już 17? Ile musiałam spać? Nieważne.

-Kto idzie po kolację?- zwróciłam się do nich przypominając sobie, że mam pustą lodówkę, a mi jakoś niespecjalnie chciało się ruszać z miejsca. - Przypominam, że jestem poobijana i naprawdę ciężko mi się poruszać w takim stanie.

-Ja pójdę. Pilnujcie ich- rzucił Liam wywracając oczami na samym początku. Uśmiechnęłam się z triumfem i rozłożyłam się jeszcze wygodniej.

*Isabelle*

Myślami już wracałam do rzeczywistości, ale nie chciałam jeszcze otwierać oczu. Było mi zbyt wygodnie. Zaraz, nie spałam na kanapie? Niechętnie uchyliłam powieki. Myślałam, że jestem w pokoju sama, ale zaraz zauważyłam śpiącego w fotelu Nialla. Wyglądał bardzo bezbronnie. 

-Nie gap się na mnie- burknął dalej z zamkniętymi oczami. Ja się pytam, jakim cudem?! Przetarł oczy i podszedł do mnie siadając na łóżku.- Jak się czujesz?

-Ze mną nic. Scar gorzej oberwała- wzdrygnęłam się lekko przypominając sobie ostatni wieczór. 

-Wstała, ma się dobrze. Tak przynajmniej mówi. 

-Co ma innego mówić? Idę do niej- zaczęłam się wygrzebywać z pościeli, ale zaraz ręka blondyna mnie zatrzymała. Przyciągnął mnie do siebie i objął mocno, nie spodziewałam się tego. Jasne spędziłam z nim trochę więcej czasu, ale zazwyczaj się kłóciliśmy. 

-Zacznij martwić się o siebie. Nic takiego nie może się więcej powtórzyć. Dlaczego nie próbowałaś mu uciec, od razu na początku? 

-Ty byś zostawił, któregoś z chłopaków? 

Nie odpowiedział. Ten Niall był inny. Wyswobodziłam się z jego objęć. 

-Co teraz? 

-Złapiemy sukinsyna i zapłaci za wszystko. Liam bardzo się nakręcił i nie dziwię się mu, sam chciałbym go zabić gołymi rękoma. 

-Czyli zostajecie na razie?

-Wiedziałem, że się ucieszysz - mruknął z łobuzerskim uśmiechem.

*Scarlette*

Gdy znudziło mi się leżenie na kanapie, wróciłam do swojego pokoju. Musiałam tu posprzątać, żeby nie patrzeć dłużej na plamy krwi. Pozbierałam pozostałe sznurki i wyrzuciłam do śmietnika. Ustawiłam dwa krzesełka pod ścianę i poszłam po mokrą szmatkę. Miałam mały problem ze zmyciem niektórych zaschniętych plam, ale wszystkie w ostateczności zeszły. Całe szczęście, nie chcę wiedzieć co by zrobiła moja mama, gdyby je zobaczyła. Z grymasem bólu na twarzy usiadłam na łóżku, dalej wszystko mnie bolało. Wyciągnęłam maść rozgrzewającą z szafki nocnej. Z moją skłonnością do obijania się, musiałam mieć ją pod ręką. Podniosłam koszulkę i zaczęłam wmasowywać kleistą substancję. Stłuczenia są naprawdę upierdliwe. 

-Zabiję go, kurwa. Dopiero poczuje co to brak zasad. 

Opuściłam koszulkę i schowałam maść, po czym wytarłam dłonie o spodenki i oparłam się o ścianę. 

-Nie chcę, żeby, któremuś z was coś się przy tym stało. Już wolę, żeby mu to na sucho uszło. 

-Chyba nie wiesz o czym mówisz- odpowiedział Liam podchodząc do mnie. Wzruszyłam lekko ramionami. 

-Żyję. 

-A co z tym? Mam mu to odpuścić?- odrzucił ze złością podnosząc moją bluzkę i wskazując na siniaki. Niemal siłą opuściłam ją z powrotem. 

-Przestań się mną tak przejmować, źle na tym wyjdziesz. 

-Nie mogę! Próbowałem, ale nie dałem rady! Nawet nie wiesz, że obserwowałem cię, po tym jak się pokłóciliśmy. Wydobyłem od waszej przewodniczki cały plan wycieczki i chodziłem za tobą krok w krok, aż do odjechania autokaru. Walczyłem ze sobą za każdym razem, żeby nie zabić tych wszystkich gości, którzy patrzyli na ciebie o kilka sekund za długo i uwierz, że nie było to łatwe. 

Zamrugałam szybko zaskoczona. Nie określił dokładnie co czuje, ale też nie byłam mu obojętna. 

-Czemu mówisz mi to akurat teraz? 

-Bo prawie zginęłaś, a ja nie mogę dopuścić, żeby to się powtórzyło, więc przestań pieprzyć, że może mu to ujść na sucho.

Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować gdy wpił się w moje usta przyciskając do ściany. Tylko czy chciałam jakoś reagować? Prawda jest taka, że myślałam o nim cały czas od naszej kłótni i odczułam wyraźną ulgę gdy pojawił się wtedy w moim pokoju. Nie chciałam nic planować, chociaż raz wolałam działać spontanicznie. Zastanawianie się nad tym co czuję nigdy nie przynosiło dobrych skutków, wystarczy spojrzeć na moje ostatnie związki. Wplotłam place w jego włosy i przysunęłam jeszcze bliżej siebie. Chyba wziął to za zachętę, bo stał się bardziej natarczywy, co mi się podobało. Przygryzł lekko moją wargę przez co przeszły mnie przyjemne dreszcze. Objął mnie dłońmi w tali i zwinnym ruchem położył na stosie poduszek. Syknęłam w pewnym momencie z bólu gdy za mocno dotknął jednego z wielu siniaków na moim brzuchu. Momentalnie się odsunął przerywając pocałunek. 

-Przepraszam- mruknął, ale w oczach nie widziałam ani trochę żalu. Opierał się na łokciach po obu moich bokach, patrząc na mnie z góry i uśmiechając się łobuzersko.- Przełożymy to na później. 

Cmoknął mnie szybko w usta i położył się obok mnie.



***
Dziękuje bardzo za tyle wyświetleń, w życiu nie pomyślałabym, że tyle osób będzie to czytało! Dziękuje bardzo i zapraszam do komentowania <3
Jak pewnie zauważyliście pojawiła się nowa zakładka 'informowani', jeśli chcecie się znaleźć na liście napiszcie w komentarzu, lub jeśli macie konto na bloggerze po prostu dodajcie bloga do obserwowanych. 
Chciałabym jeszcze podziękować za 3 już nominację do Liebster Award. Jako, że już raz to ogarniałam to odpowiem tu tylko na pytania od Natka Nowak, a o reszcie przeczytacie tutaj: http://storylikemany.blogspot.com/2013/12/liebster-award.html

1.Co cię zainspirowało do napisania bloga?
Moja kochana siostra <3

2.Jaki jest twój największy idol?
Liam Payne

3.Na jaki koncert wybrała/ł byś się najchętniej?
One Direction

4.Ulubiona piosenka?
One Direction - Half a heart

5.Ulubiony aktor?
Uuu. ciężka sprawa. Chyba Hayden Christensen

6.Jakie są Twoje zainteresowania?
Taniec, Snowboard.

7.Co lub kto Cię inspiruje w tym co robisz?
1D, moja kochana siostra. 

8.Do jakiego fandomu należysz?
Jestem tylko Directioner. 

9.Jakie jest Twoje marzenie?
Spotkać 1D, wyjechać do Londynu.

10.Co powiedziałabyś/powiedziałbyś swojemu idolowi gdybyś go spotkał/spotkała?
Jak wiele dzięki nim zmieniłam w swoim życiu oraz, że pomogli mi przetrwać ciężki okres w życiu.

11.Za co kochasz swoich idoli?
Za to, że nigdy się nie poddają, inspirują innych, kochają swoich fanów, mają ogromne serca, nie myślą tylko o sobie. 


No to chyba tyle. Jeszcze raz dziękuję za nominację od Natka Nowak, dziękuje kochana <3 
Do kolejnego rozdziału, zapraszam do komentowania,
Lottie xx.