niedziela, 27 października 2013

Rozdział 5

Później wszystko działo się bardzo szybko. Liam, Niall, Zayn i Harry niemal równocześnie zerwali się ze swoich miejsc.
-Spróbuj zrobić coś Louisowi lub Jen. Wiesz, że to się dla ciebie źle skończy Donavan!- warknął Liam do telefonu.
Każdy z nich wyglądał na ostro wkurzonego. Ale nic dziwnego, w końcu jeden z nich znalazł się w "kryjówce nieprzyjaciela".

-Nie próbuj mi grozić Payne. Co powiesz na małą wymianę? Ta mała suka, która rozwaliła nam ostatnio robotę za Louisa i jego słodką dziewczynę. Radzę się pospieszyć, bo wiesz jak to się może skończyć. Masz 1 h na zastanowienie, wtedy ustalimy miejsce spotkania.

I rozłączył się. A ja siedziałam bez ruchu wpatrując się w przestrzeń za oknem, gdzie powoli zaczynało świtać. Wiedziałam, że chodziło o mnie. Chciał się zemścić. Coś przekręciło mi się w żołądku. To oczywiste, że wybiorą Louisa i Jen. To ich przyjaciel, a nawet brat. Mnie znają od dwóch dni i na dodatek nie lubią mnie. W głowie już kształtowała mi się wizja, co się stanie gdy trafię do Donavana. Tak od razu mnie nie zabije. Postara się, żebym cierpiała. Może uda mi się uciec? Ale jak? Nie, nie ma szans, przecież on ma tam ludzi. Będzie mógł zrobić wszystko, nikt mu nie przeszkodzi, może będzie miał tyle litości, że zabije mnie szybko...

-Scarlette. Scarlette. Scarlette do jasnej cholery!- dopiero teraz dotarł do mnie głos Izzy.- o kogo mu chodziło?

-O mnie, Iz.- powiedziałam o dziwo spokojne, chociaż w czułam się jak kłębek nerwów.

Dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze i włączyła się w żywą dyskusję, która panowała teraz w pokoju.

-Nie możecie mu jej oddać!- przebił się głos dziewczyny.

-Serio? Nic nie możesz zrobić. Nie zostawimy tam Lou!

-Poważnie myślisz, że wybierzemy ją, zamiast chłopaka, który jest dla nas jak brat?

Niall, Harry i Zayn patrzyli na nią jak na kompletną idiotkę. Podjęli decyzję, to normalne. Tylko Liam stał w bezruchu. Na twarzy miał wymalowany wyraz jakby walczył ze sobą wewnętrznie.

-A TO MOJA SIOSTRA! Na pewno możecie zrobić coś innego!- Iz nie dawała za wygraną, kochana dziewczyna. Ale to nie ma teraz znaczenia.

-Daj spokój Isabelle.- powiedziałam wstając.- Też bym tak wybrała i ty też. To ja nie powinnam się mieszać wczoraj wieczorem w nie swoje sprawy.

Izzy patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a reszta z czymś dziwnym w oczach. Odrobina szacunku? Miałam ochotę się roześmiać. Tego się na pewno nie spodziewałam z ich strony.

-Nikt nigdzie nie idzie. Odbijemy Lou i Jen, a Scarlette i Isabelle zostają tutaj na razie. Poradzimy sobie, w końcu Donavan się tego nie spodziewa.

Liam wydawał się być pewien tego co mówił, on też już wybrał. Po jego słowach wybuchła na nowo dyskusja. Zayn, Harry i Niall przeciwko Liamowi i Izzy, która całkowicie go poparła.

-Będziesz ryzykował życie nas wszystkich dla kogoś, kogo nie znasz?- krzyknął Niall.

-Jak możesz być takim hipokrytą?! W ten sposób WSZYSCY możemy wyjść z tego żywi!- odwarknęła brunetka.

-Wy na pewno, jak będziecie bezpiecznie siedzieć w domu!

Miał rację. Dobra koniec tego, czas zacząć coś robić.

-Zamknijcie się wszyscy!- krzyknęłam jak najgłośniej, dzięki czemu zapanowała cisza i wszyscy na mnie spojrzeli.- Mamy jeszcze jedno wyjście. Pójdę do Donavana, wtedy wy odzyskacie Louisa i Jen. Myślę, że da mi pożyć przez kilka dni, żeby mnie pomęczyć. Wieczorem, gdy trochę się uspokoi i nie będzie nic podejrzewał możecie mi pomóc stamtąd uciec. I tak miałam to w planie, przynajmniej spróbować, więc zrobię to z wami albo bez was. Decyzja należy do was.

Skończyłam swoją przemowę i opadłam znowu na krzesełko z założonymi rękoma, czekając co postanowią. Panowała cisza.

-To nie możliwe. Zostajemy przy moim planie- jako pierwszy odezwał się Liam.

-Twój plan jest do dupy, niepotrzebne narażanie się. Dobrze to wiesz- powiedziałam z pewnością, której tak naprawdę nie czułam.

-Ma rację. Chociaż raz kogoś posłuchaj- powiedział spokojnie Harry.

-Omówmy szczegółowo co robimy- dał w końcu za wygraną Payne.

Nie wiem czy to możliwe, ale poczułam jednocześnie ulgę i jeszcze większy strach. Wszyscy usiedliśmy w salonie na kanapach ustawionych wokół stolika. I znowu jako pierwszy odezwał się Liam.

-Jest 5.35, za jakieś pół godziny zadzwoni znowu. Myślę, że będzie chciał się spotkać blisko swoich magazynów, bo będzie czuł się tam bezpieczny. Ja odwiozę Scarlette, a wy będziecie niedaleko w drugim samochodzie. Jak już będzie po "wymianie" ja odjeżdżam z Lou i Jen, a Niall i Harry śledzą Donavana. Musimy być pewni, gdzie ją zabiorą. Zayn, zostajesz w samochodzie i jesteś w kontakcie z chłopakami, musisz być w pełnej gotowości.- wszyscy słuchali go w skupieniu, bez żadnego słowa. Wydawał się wiedzieć co robi.- Scarlette ma rację, na pewno nie da jej od razu umrzeć, w końcu za bardzo zaszła mu za skórę.

Przeszedł mnie dreszcz. Mogę się jeszcze wycofać?

-Pewnie będzie chciał cię najpierw przestraszyć. Nie od razu zacznie działać. Przynajmniej mam taką nadzieję. My wejdziemy około 3 nad ranem, to najlepsza pora. Więc będziesz musiała przetrwać do tego czasu. Graj na zwłokę, od tego będzie dużo zależało. No i najważniejsze, jak już tam będziemy, masz robić wszystko ci każę. Wszystko.- Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.- Dobrze. Idźcie wszystko przygotować.

Zwrócił się do chłopaków, a ci bez zbędnego marnowania czasu wyszli na dwór.

-Isabelle zostajesz tutaj. Nie mów, że też chcesz pomóc, sami wszystko ogarniemy, po prostu tym razem musisz zostać.

-Macie ją przywieźć żywą- rzuciła.

Niemal podskoczyłam, gdy zadzwonił telefon i wyrwał nas wszystkich z zamyślenia. Brunet odebrał go szybko i słuchał ze skupioną miną.

-Wiem gdzie to jest. Lepiej, żeby byli cali- i rozłączyli się.- musimy się zbierać.

Wstałam od razu i ruszyłam do drzwi. Zatrzymałam się przy nich na chwilę i odwróciłam do kuzynki. Nie płakała i bardzo dobrze, była raczej zdeterminowana. Zaśmiałam się w duchu, zrobi im piekło, jeśli coś się nie uda. Odwróciłam się i wyszłam. Na dworze stały już dwa samochody. Wsiedliśmy do jednego z Liamem i ruszyliśmy bez większej zwłoki. Po chwili zauważyłam w lusterku za nami taki sam samochód.

-Otwórz schowek i wyjmij stamtąd jeden z noży. Użyj go w ostateczności, bo to skomplikuje sprawę, ale mimo wszystko musisz mieć jakąś broń. Schowaj go dobrze.

Obróciłam kilka razy go w palcach i wsadziłam w cholewkę lewego botka. Dziękuje temu kto je wymyślił, idealny schowek. Jechaliśmy w ciszy przez jakieś 40 minut gdy w końcu się zatrzymaliśmy. Jednocześnie wyszliśmy z samochodu i czekaliśmy na Donavana.

-Pamiętasz wszystko co masz robić?

-Tak, to całkiem łatwe. Po prostu nie dać się zabić.

-Mniej więcej.

Wtedy powoli ze ścieżki na przeciwko nich wyłoniło się kilka sylwetek, między innymi rozpoznała Donavan, Louisa i Jen, poza nimi jeszcze trzech gości.

Przełknęłam ślinę.

Teraz nie było odwrotu.


***
Więc tak, chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy to czytają. Liczba wejść naprawdę mnie zadziwia. No i chcę wiedzieć co o tym myślicie i czy warto dalej to pisać, więc piszcie wasze opinie w komentarzach. Kocham was wszystkich <3 

5 komentarzy :

  1. Jestem ciekawa jak sprawy pójdą dalej ♥ czekam na następny @likeyou999

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, ale to trzyma w napięciu. Jeszcze nie czytałam tego typu opowiadania. Bardzo ciekawe jak na razie :)
    @SomeoneStoleLov

    P.S. Wyłącz sobie weryfikację komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ogarniam po co ta weryfikacja nawet, więc dziękuję za podpowiedź <3

      Usuń
  3. Ale się wciągnęłam! Mam nadzieję, że akcja się uda!
    Mogłabyś mnie informować, proszę? @ssalems :)) xx

    OdpowiedzUsuń