Strony

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 22

*Isabelle*

Ostatnie dni mijały mi bardzo szybko. Nie dość, że byłam w klasie maturalnej to każdą wolną chwilę spędzałam z Niallem. Nie okłamał mnie- mieliśmy naprawdę dużo czasu na poznanie się. A co za tym szło? Przede wszystkim to, że im lepiej go poznawałam, tym bardziej mi się podobał. Nie mówię, że był najsłodszym chłopakiem na świecie, bo nie był. Bywał zaborczy, ale zaraz starał się opamiętać, walczył ze swoją naturą, ale tylko w stosunku do mnie, dla inny był taki jak zawsze, albo i groźniejszy. Czułam się... Wyjątkowa? Może i tak. Na początku bałam się czy nie będzie niebezpieczny również dla mnie, ale teraz jestem spokojna. Dobrze wie, że gdyby mnie uderzył to byłby koniec. 
Na szczęście przez ostatnich kilka tygodni nic podejrzanego się nie działo. Zupełnie jakby wszystko było w normie. Martwiłam się, że to cisza przed burzą, zupełnie jakby nasz prześladowca szykował coś wielkiego i chciał uśpić naszą czujność. Coraz bardziej się bałam, bo ten spokój nie zwiastował niczego dobrego. Starałam się o tym jak najmniej myśleć i żyć chwilą na tyle, na ile to możliwe. Nawiązując do tego, właśnie prawie biegłam na spotkanie z blondynem, bo jak zwykle byłam spóźniona. Obiecał, że pokaże mi coś fajnego, szczerze trochę mnie przerażało to, co dla niego może być "fajne". 

*

-Możesz mi z łaski swojej powiedzieć gdzie jedziemy? 

-Nie. Po prostu poczekaj chwilę. 

-Mam inne wyjście? 

Jechaliśmy już dobre 30 minut i powoli zaczynałam się nudzić. Na szczęście w końcu zajechaliśmy na jakiś wielki parking. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam sporą halę, a na niej plakat zapowiadający walkę. No nie wierzę. Serio Niall zabrał mnie na tak jakby randkę, na jakąś galę boksu czy co to było?

-Niall, miałeś kiedyś dziewczynę?

-Oczywiście, co to za pytanie. 

-Bo zastanawiam się gdzie ją zabierałeś na randki, że się zgodziła  tobą chodzić, jeśli mnie zabierasz tutaj- wskazałam ręką na gmach przed nami. Myślałam, że go tym rozzłoszczę, ale ten zaczął się tylko śmiać. 

-Gdyby to była randka nie zabrałabym cię tu dzisiaj. 

-Matko, w co ja się pakuję?- mruknęłam pod nosem. 

-Nie narzekaj, potrafię być najlepszym chłopakiem pod słońcem.

Oh świetnie i jeszcze ma wyostrzony słuch. 

*

Jeśli mam być szczera to były najnudniejsze dwie godziny w moim życiu. Nie lubię takich rzeczy i nie miałam zamiaru udawać, że mi się podobało. 

-Musisz mi jakoś zrekompensować ten czas, w którym się tak wynudziłam- stwierdziłam gdy już siedzieliśmy w samochodzie. 

-Nie znasz się. To był klasyk. 

-Mam wystarczająco dużo przemocy w moim życiu, nie potrzebuję oglądać jej jeszcze na ringu. 

-Dobra, kolejne nasze spotkanie będzie tak słodkie, że aż będziesz rzygać tą słodyczą. 

-Nie wierzę, że to zrobisz. Musiałbyś działać wbrew sobie- zaśmiałam się wyobrażając to sobie. 

-Zobaczysz- odrzucił z tym swoim uśmiechem, który nie zapowiadał nic dobrego. 

Resztę drogi do mojego domu spędziliśmy w ciszy. Chłopak wydawał się być pogrążony w swoich myślach, a ja nie chciałam mu tego przerywać, więc wsłuchałam się w piosenkę, która akurat leciała w radiu i tak minęła mi droga. 

-To w takim razie do jutra?- zapytałam gdy Niall zajechał na podjazd. 

-Tak, ale poczekaj jeszcze chwilę- cofnęłam rękę, która leżała już na klamce i spojrzałam na chłopaka z wyczekiwaniem. Co jeszcze miał mi do powiedzenia?- Chodzi o to, że wiesz o mnie prawie wszystko. Lepiej już mnie nie poznasz, a chcę wiedzieć na czym stoję, bo podobasz mi się. Nie wiem czy to odpowiedni moment, ale nie obchodzi mnie to, nie lubię niepewności. Wiesz dobrze co się wiąże z tym, jeśli się zgodzisz, nie jesteś dzieckiem.

-Czyli jesteśmy parą- rzuciłam z pewnością i lekkim uśmiechem. Szczerze mówiąc już dawno się zdecydowałam, ale nie chciałam zaczynać tego tematu. Zauważyłam, że z Nialla jakby zeszło napięcie i odwzajemnił uśmiech. Ten Niall się czymś stresował? Nie wierzę. 

-Dobrze, bo mam coś dla ciebie, a nie chcę tego zwracać- wyciągnął z kieszeni kurtki małe pudełeczko i wręczył mi je. 

Siedziałam chwilę jak sparaliżowana, ale zaraz się ogarnęłam i otworzyłam je. W środku była cienka srebrna bransoletka i zawieszką "Isabelle". Na pewno nie była tania. I na pewno nie można jej było dostać od ręki. Musiał mieć z tym trochę zachodu, naprawdę się wysilił. 

-Mówiłem, że mogę być najlepszym chłopakiem na świecie- wydawał się być zadowolony z mojej reakcji, no i dumny sam z siebie. 

Nic nie mówiąc przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Wyczułam, że się uśmiecha, więc pogłębiłam pocałunek i wplotłam dłonie w jego włosy. Nie całowaliśmy się od tamtego pierwszego razu, gdy poszliśmy na spacer, ale teraz było zdecydowanie lepiej. Nie umiem określić czemu, ale po prostu było. Czułam jakieś wewnętrzne szczęście. Jednak nie bardzo chciałam, żeby ktoś z domowników nas zobaczył. Chyba jeszcze nie są gotowi, żeby poznać Nialla. Oderwałam się od niego i odsunęłam, ale tylko na kilka centymetrów. 

-Teraz jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. 

Roześmiał się i przyciągnął mnie z powrotem do siebie. 

***

Ok, no to jest nowy rozdział, z którego nie jestem do końca zadowolona, ale poddaję go waszej ocenie. Nooo i nie wiem co się dzieje, ale jest mniej czytelników, a jeszcze mniej komentarzy, więc tak jak wcześniej wspominałam będzie 30 rozdziałów i epilog. To chyba tyle, do następnego kochani,
xx Lottie.

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 21

*Scarlette*

Nie wiedziałam co mam zrobić, a musiałam działać szybko. Bałam się, że posunie się za daleko. Bałam się, że to zmieni mnie na zawsze. Nawet jakbym zaczęła krzyczeć to z tej bramy nikt mnie nie usłyszy. Przyszedł mi do głowy tylko jeden pomysł, ale na samą myśl zaczynało mnie mdlić. Jednak czy miałam inne wyjście? Nie. Czas przestać być dzieckiem. 
Do tej pory walczyłam z Ashtonem i starałam się uciec od jego pocałunków, teraz przestałam się wiercić i po prostu stałam nieruchomo, co od razu wykorzystał. Zaczął być bardziej natarczywy i wtargnął językiem do moich ust. Hamując odruchy wymiotne zaczęłam oddawać jego pocałunki. Czułam jego zaskoczenie i rosnącą ekscytację. Teraz albo nigdy. Z całej siły ugryzłam go w dolną wargę, wykorzystując chwilę nieuwagi odepchnęłam go od siebie i zaczęłam biec tak szybko jak tylko umiałam. Byłam bardzo blisko mieszkania chłopaków, już je widziałam. Jednocześnie czułam obecność mojego byłego chłopaka za sobą. Przyspieszyłam jeszcze bardziej i już byłam w odpowiednim budynku. Jak na złość chłopcy mieszkali na samej górze. Nie mogłam czekać na windę, więc zaczęłam biec po schodach. Podobno pod wpływem adrenaliny jesteśmy w stanie zrobić rzeczy, których nie moglibyśmy bez niej. Chyba coś w tym jest, bo normalnie już dawno leżałabym nieżywa z wysiłku. Ostatnie piętro, już byłam na miejscu. Złapałam za klamkę, na moje szczęście Niall i Liam nie zamykali mieszkania, gdy w nim byli. Wpadłam do środka i zatrzasnęłam za sobą drzwi szybko je zamykając na klucz. 
Osunęłam się po ścianie i poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Udało się. Nie dobijał się do drzwi, pewnie domyślił się kto tu mieszka, nie jest głupi. 

-Co się stało? 

Spojrzałam tępo na Liama, który prawie natychmiast pojawił się przy mnie. Gdy zobaczyłam troskę na jego twarzy poczułam się jeszcze gorzej, zupełnie jakbym tam w bramie go zdradziła. To wszystko sprawiło, że łzy zaczęły spływać jeszcze szybciej. 

-Przepraszam. Nie chciałam tego. Nie miałam innego wyjścia. Inaczej zrobiłby to. Nikt by go nie zatrzymał. Przepraszam. Nie chciałam. W życiu bym ci tego nie zrobiła. Przepraszam. Nie złość się. Proszę- wiedziałam, że mówię bez sensu, ale musiałam to wszystko z siebie wyrzucić, miałam nadzieję, że mnie zrozumie. 

-Nie płacz. Nie będę się złościł tylko wytłumacz mi co się stało. 

Muszę mu powiedzieć. Nie chcę go oszukiwać. Zasługuje na prawdę. 

-Szłam tutaj, byłam już prawie na miejscu, tak niewiele brakowało... Wtedy on mnie wciągnął do bramy, nie mogłam zawołać o pomoc, ani wyrwać się. Mogłam zrobić tylko to. 

-Uspokój się i mów dokładniej. 

-Nie mogłam się od niego wyrwać, jedyne co to odwrócić jego uwagę. Zrobiłby to, jestem pewna.

-Scarlette, do jasnej cholery, powiedz wreszcie o co chodzi. 

-Pocałowałam Ashtona, a raczej oddałam jego pocałunek, żeby odwrócić jego uwagę i uciec. Zgwałcił by mnie inaczej, nic by go nie powstrzymało- wypowiedziałam wszystko bardzo szybko i schowałam twarz w dłoniach. Uświadomiłam sobie jak blisko było. 

*Liam*

Nie wiedziałem co powiedzieć. Spuściłem ją z oczu tylko na chwilę. Na kilkanaście minut. Pozwoliłem przejść kawałek bez opieki. I co się działo?
Znowu ktoś chciał ją skrzywdzić.
Znowu tak niewiele brakowało.
Znowu nie było mnie przy niej. 
Zacisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem z całej siły w ścianę. Zauważyłem, że Scarlette wzdrygnęła się na ten gest. Nie mogłem zrozumieć dlaczego miała poczucie winy, ratowała siebie. Od razu usiadłem obok niej i objąłem mocno. 

-Posłuchaj mnie uważnie. Nie zrobiłaś nic złego, nie wiem w ogóle jak możesz tak myśleć. Jak mógłbym mieć ci to za złe? To ja przepraszam, że mnie tam nie było. Znowu. Obiecałem, a znowu cię zawiodłem.

-Jakbyś miał coś do powiedzenia. Sama tak zdecydowałam i mam nauczkę teraz.

-Mogłem przyjechać.

-Obwinianie się nic nie zmieni- jak mogła być znowu tak spokojna? Ja miałem ochotę coś roznieść, ale starałem się zachować spokój, dla niej. Ostatnio wszystko robiłem dla niej. Znieruchomiałem w momencie gdy coś sobie uświadomiłem.- Scarlette kto to był?

Poczułem jak sztywnieje i przestaje na moment oddychać.

-To nieważne... Po prostu zapomnijmy o tym. Masz cappuccino? Zawsze je pijemy z Iz na odstresowanie. Jak ci minął dzień? Wiesz dzisiaj w szkole znowu...

-Nie zmieniaj tematu- pozwoliłem jej się wyswobodzić z mojego uścisku i podążyłem za nią do kuchni.

-Nie chcę, żebyś znowu kogoś zabijał z mojego powodu. Możemy się pokłócić i wtedy też się nie dowiesz, więc raczej nie masz wyjścia.- Zacisnąłem szczękę z frustracji. Miała rację, a ja i tak się w końcu dowiem. Westchnąłem.

-Siadaj, zamówię coś do jedzenia, no i Isabelle jak była ostatnio to przyniosła cappuccino.

-Liaaaaaaam, a wiesz, że do cappuccino najlepiej pasują naleśniki? Może tak byś zrobił je dla mnieee? Tyle dzisiaj przeszłam...

-Zapomnij, ja nie gotuję, ale mogę je zamówić.

Po około 30 minutach miałem już dostawę pod drzwi. Scarlette nie wierzyła, że mi się uda, no bo przecież kto sprzedaje naleśniki na wynos? Musi się nauczyć, że ja wszystko załatwię. Zaniosłem jedzenie i picie do salonu i spojrzałem na nią z uśmiechem pełnym satysfakcji.

-Mówiłem- na jej twarzy pojawiło się najpierw niedowierzanie, ale zaraz coś w rodzaju zachwytu.

-Naleśniki!- podbiegła do mnie, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby się z nią nie podroczyć trochę. Schowałem je za plecy i uśmiechnąłem się do niej łobuzersko.- LIAM! Nie uśmiechaj się tak. Za bardzo kusisz. Oddawaj moje jedzenie.

-Nie- rzuciłem krótko. Nie wytrzymałem dłużej, podszedłem do niej i pocałowałem ją.

Na początku wydawała się być zdziwiona, ale zaraz odwzajemniła pocałunek. Uwielbiałem sposób w jaki to robiła. Próbowała walczyć o dominację, jakby udowodnić, że to ona jest silniejsza, zachowywała się dokładnie tak samo jak w życiu. Uśmiechnąłem się i wziąłem ją na ręce upuszczając przy tym naszą kolację, jednak żadne z nas się tym nie przejęło. Przenieśliśmy się na kanapę nie przerywając dotychczasowej czynności. Czy ją kochałem? Nie wiem. Ale na pewno czułem do niej coś więcej niż do jakiejkolwiek dziewczyny do tej pory. Wiedziałem już wtedy, że zrobiłbym dla niej bardzo dużo, a może i wszystko. Kto powiedział, że potrzeba dużo czasu, aby poczuć coś takiego do drugiej osoby? Pieprzyć to. Liczy się tylko to co tu i teraz. Przejechałem delikatnie ręką po skórze wzdłuż linii jej tali i poczułem jak pod wpływem tego przeszedł ją dreszcz, co mi się bardzo spodobała. Kolejna rzecz, którą w niej uwielbiałem to właśnie to- sposób w jaki na mnie reagowała. Nie wiedziałem jak daleko to zajdzie, ale na pewno nie ja zamierzałem to przerwać. Zupełnie jakby czytała mi w myślach oderwała się ode mnie oddychając szybciej.

-Za wcześnie. Nie będę jedną z tych wielu.

***

Hej moje skarby <3 Więc tak, nie wiem czy ostatnie rozdziały wam się nie podobały, ale zauważyłam, że jest mniej komentarzy i mniej wejść niż zazwyczaj przez tydzień. Jeśli coś się wam nie podoba to napiszcie, proszę, bo nie wiem dlaczego tak jest :) No i dla fanów Nialla i Iz mówię, że prawdopodobnie cały kolejny rozdział będzie poświęcony im :D 

Dziękuje za kolejne 2 nominacje do Liebster Award. Niestety zauważyłam, że na jednym z tych blogów zostały usunięte dawne posty i nie ma już tej notki o nagrodzie. Tak więc odpowiem mogę odpowiedzieć tylko na pytania od Lian Payncher: 

1. Jest coś, czego się boisz?
Boję się, że stracę kogoś z bliskich mi osób. 

2. Co najbardziej cenisz w ludziach?
To czy zawsze mogę na nich polegać. 

3. Co jest dla Ciebie największą motywacją do pisania?
Wszyscy ludzie, którzy to czytają i którym się to podoba.

4. Wygrałaś na loterii 10 000 złotych. Na co je wydasz? Uzasadnij.
Kupiłabym bilety na koncert 1D w Londynie dla mnie i mojej kochanej siostry <3

5. Wyobraź sobie, że za 24 godziny nastąpi koniec świata. Co robisz?
Postarałbym się znaleźć pewną osobę i z nią porozmawiać. 

6. Czy zrobiłaś/zrobiłeś w swoim życiu coś, czego do teraz żałujesz?
Tak. 

7. Wolałabyś mieć M&G z One Direction czy miejsce w pierwszym rzędzie na ich koncercie?
M&G zdecydowanie! :D

8. Wolisz kisiel czy budyń?
Kisiel 

9. Masz jakiś ulubiony cytat? Jeśli tak, to jaki?
Jest ich kilka, ale ten ostatnio mi się spodobał:
"We got to live befor we get older"

10. Zmieniałabyś/ zmieniłbyś coś w swoim życiu?
Jedną rzecz, właśnie nad tym pracuję.

11. Jakiej swojej cechy charakteru nie lubisz?
Tego, że za szybko ufam ludziom.

Więc dziękuje jeszcze raz i zapraszam do komentowania kochani! Do następnego.
xx, Lottie.

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 20

Nawet nie wiem jak znalazłam się na ziemi. Przez jakiś czas siedziałam w zupełnym odrętwieniu, nawet nie wiem ile to trwało.

-Scarlette, miałaś zaraz wrócić. Czemu tu jest tak zimno...- Liam jak zwykle się martwił, ale nawet na niego nie spojrzałam.- Co się stało?

Nie zmieniłam swojej pozycji nawet o milimetr. Słyszałam jak chłopak do mnie podchodzi i poczułam jak wyjmuje kartkę spomiędzy palców. W tym czasie przez moją głowę przechodziła burza myśli.
W życiu się od tego nie uwolnię, już nigdy nie będę miała nawet chwili wytchnienia. Teraz, gdy Donavan nie żyje, wszystko miało chociaż na trochę się uspokoić, ale po co? Przecież pod oknem stoi cała kolejka ludzi, którzy chcą mnie lub Liama zabić. Nagle coś we mnie pękło. Nikt nie będzie mi niszczył życia takimi groźbami, nie zamierzam teraz tu siedzieć i rozpaczać, właśnie tego chce ta osoba, kimkolwiek jest, żebym siedziała załamana i wystraszona. Wstałam z podłogi i zabrałam kartkę od mojego chłopaka, porwałam ją na drobne kawałki i wyrzuciłam do śmietnika stojącego przy biurku.

-Niech spieprza, tak łatwo się nie dam- mruknęłam pod nosem.

Wyjrzałam przez okno, ale oczywiście nikogo tam nie było. Zamknęłam je i zaciągnęłam rolety na wypadek gdyby jakiś psychopata obserwował dom. Już chciałam zejść na dół do reszty i chociaż resztę wieczoru spędzić w przyjemniejszy sposób niż zamartwianie się, ale wtedy poczułam jak ktoś zamyka mnie w mocnym uścisku. Przytuliłam się do Liama i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Jak osoba, którą znam około 2 tygodni może aż tak wywrócić życie do góry nogami? A jednak może. Sprawiał, że to wszystko dało się znieść, czułam się bezpieczna i wiem, że szybciej zaryzykowałby własne życie niż pozwolił, żeby mi się coś stało. Uśmiechnęłam się sama do siebie. To zadziwiające jak w tak krótkim czasie można tak bardzo przywiązać się do drugiego człowieka.

-Nie chcesz się wycofać?-zapytał z głową zanurzoną w moich włosach.

-Czemu cały czas mnie o to pytasz?

-Bo to chyba jedyna rzecz, której teraz się boję. Wiem, że to wszystko szybko się dzieje, ale jestem pewny tego co mówię.

-Zrozum, że takie rzeczy nie przestraszą mnie na tyle, żebym się wycofała. Nie jestem jakąś bojaźliwą lalką. Nie porównuj mnie do Charlotte,- skrzywiłam się lekko na wspomnienie byłej Liama.

-Nie wspominaj o niej, nie jest nawet w połowie taka jak ty, chciałaby, ale nie jest.

-Liam?

-Hmmm?

-Powiesz mi czego od ciebie wtedy chciała?

-Nie chcę ci dokładać dodatkowych kłopotów, to nieważne.

Nie odpowiedziałam. Nie było sensu się kłócić.

*

Kolejne dni minęły dość spokojnie. Rodzice wrócili z wakacji, chłopcy wprowadzili się do nowego mieszkania, znowu zaczęła się szkoła. Klasa maturalna jest naprawdę upierdliwa, chciałam jak najlepiej wypaść, więc chodziłam na chyba wszystkie możliwe zajęcia pozalekcyjne. Skupiłam się głównie na nauce, żeby nie myśleć o tym co mi grozi, no drugą stałą osobą, która zajmowała moje myśli to Liam, ale to chyba oczywiste. 
Wychodziłam właśnie ze szkoły rozmawiając z moim chłopakiem przez telefon. 

-Naprawdę nie musisz po mnie przyjeżdżać. Przecież ostatnio nie działo się nic podejrzanego. Za 20 minut będę u was- rzuciłam rozłączając się. Szłam szybkim krokiem. Nie powiem, trochę się bałam, ale chciałam się usamodzielnić, nie chcę być jak dziecko, o które trzeba się ciągle martwić. Musiałam też przekonać samą siebie, że dalej jestem silna jak kiedyś. Rozejrzałam się, po miejscu gdzie się obecnie znajdowałam. Nie była to jakaś pusta uliczka, gdzie ktoś mógł mnie napaść, więc trochę się uspokoiłam. W sumie byłam już bardzo blisko mojego celu, ale poczułam jakby ktoś mnie obserwował. Zatrzymałam się i odwróciłam gwałtownie. 
Nic. 
Było cicho. 
Po drugiej stronie szedł jakiś facet z psem, a za mną jakieś małżeństwo z wózkiem. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam dalej, powoli zaczynałam mieć schizy. Skręciłam już w ulicę, przy której znajdowało się mieszkanie chłopaków gdy poczułam obcą dłoń na ustach i talii. Szarpałam się, ale nic z tego, już stałam oparta o zimną, betonową ścianę w pustej bramie. 

-Tęskniłem skarbie.

Poczułam obce usta, które natarczywie wpijały się w moje. Próbowałam się wyszarpnąć, zrobić cokolwiek, ale nic z tego. Sprawca trzymał jedną dłonią moje nadgarstki nad głową, a drugą błądził pod moją bluzką. Nogi też miałam unieruchomione, bo przyparł mnie swoimi biodrami do ściany. Ta bezsilność mnie przytłaczała. Znowu dostałam nauczkę za swoją głupotę. 


***

Heeeej kochani! Dziękuję za kolejne dwie nominację do Liebster Award, miałam to ogarnąć dzisiaj, ale nie dam rady, więc przekładam to na kolejny tydzień, zaczynam ferie, więc powinnam mieć więcej czasu :D 
No i wiem, że niektórzy zawiedli się tym, że nie dodałam rozdziału 2 tygodnie temu, ale dalej zachęcam do komentowania, bo to dla mnie naprawdę ważne. Pod ostatnim rozdziałem było ich mało i nie wiem dlaczego, czy to dlatego, że był słaby, czy z jakiegoś innego powodu. Napiszcie jeśli coś wam się nie podoba. Do napisania kochani, xx
Lottie.

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 19

*Scarlette*

-Że co zrobiłeś?!- było to bardziej zdziwienie niż złość. Jak on tak szybko znalazł mieszkanie? Jest jakieś miejsce gdzie nie ma kontaktów? 

-No chyba nie myślałaś, że tak po prostu wrócę sobie teraz do Londynu, co?- cisza, która na chwilę zapadła chyba była wystarczającym potwierdzeniem. Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tym jak będzie wyglądał ten nasz "związek". - Jak już ci wspominałem, nie jeden mój wróg będzie chciał dojść do mnie przez ciebie, nie mogę wyjechać i zostawić cię tu samą. Chyba, że wolisz jechać ze mną do Londynu.

Gdy zobaczyłam ten jego łobuzerski uśmiech na twarzy, sama nie mogłam się nie roześmiać. 

-Co z twoimi sprawami?

-Niall zamieszka ze mną, pewnie się domyślasz z jakiego powodu też zostaje. Plus jest taki, że jak będę musiał wrócić na kilka dni do chłopaków to on zostanie, żeby mieć was pod opieką. 

Nie powiem, przeraziła mnie trochę ta myśl. Czyli od teraz zawsze będzie ktoś przy mnie? To trochę przerażające,  ale w sumie teraz bardziej byłabym się zostać sama. Uśmiechnęłam się do niego. Dam sobie radę,  muszę,  nie jestem przecież słaba.

-Pokażesz mi to mieszkanie?

-Właśnie taki był plan na dalszą część wieczoru, chyba że wolisz odpocząć.

O nie. Mam dość siedzenia w ciszy i zastanawiania co będzie dalej. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie ciągle jeansy i kurtkę skórzaną. W sumie nie mam ochoty się przebierać.

-No to możemy jechać.

*Isabelle*

Zaraz po całej akcji musiałam wyjść na zewnątrz. Nie przeraził mnie widok zmasakrowanego ciała Donavana. Musiałam po prostu pomyśleć.  Dobrze wiedziałam, że razem ze Scarlette wpakowałyśmy się w niezłe gówno, ale miałam jeszcze możliwość odwrotu. Mogę to wszystko rzucić i wrócić do dawnego życia. Od razu przed oczami pojawił mi się obraz blondyna z tym łobuzerskim uśmiechem, który uwielbiałam. Nie. Muszę spróbować, w sumie nie wiem co jsst między nami, ale nie mogę sie teraz wycofać. Mogłabym sobie później tego nie wybaczyć.  

-Nad czym się zastanawiasz? - zapytał Niall siadając obok mnie na krawężniku.

-Nad wszystkim i niczym. Na pewno nie żyje? Nie chcę,  żeby w jakiś dziwny sposób jednak przeżył...

-Dostał kulkę w łeb, sam sprawdzałem,  jest martwy, możesz spać spokojnie. 

-Nie jestem głupia,  wiem, że on nie jest jedyny, który może chcieć nas zabić. W sumie to bardziej Scarlette, to ją wszyscy uważają za dziewczynę Liama. Ona jest na celowniku, ja po prostu znowu pojawiłam się w złym miejscu o niewłaściwej porze. 

- Właśnie dlatego, nie chcę się angażować w żaden związek. Nie byłem z nikim odkąd w tym siedzę. Nie chcę nikogo narażać. 

-Nie możesz decydować za innych i nie możesz byc wiecznie sam. Chyba, ze zamierzasz kiedyś to rzucić.

-Nie myślę na razie o tym.

-Więc chcesz czekać w nieskończoność? 

-Taki miałem plan. Zawsze myślałem,  że gdy spotkam jakąś odpowiednią dziewczynę to będę w stanie rzucić to dla niej, ale teraz wiem, że nie mógłbym zostawić chłopaków, to moja jedyna rodzina. 

-Ta właściwa nie będzie od ciebie tego oczekiwała - rzuciłam z pewnością patrząc w przestrzeń.  

-Chcesz mi powiedzieć,  że nie muszę dla ciebie porzucać mojego obecnego życia?

Na początku nie dotarł do mnie sens jego słów,  dopiero po chwili zorientowałam się o co chodzi. Nie wiedziałam co powiedzieć,  to był jeden z tych nielicznych momentów,  kiedy nie mogłam z siebie nic wydusić. 

-Nie wiesz czy to jestem ja. Nie znasz mnie. Ja ciebie też. 

-W takim razie dobrze, że zostaję tutaj, będziemy mieli bardzo dużo okazji do bliższego poznania się.  

*Scarlette*

Skąd oni mieli kasę na to wszystko? To była pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłam ich nowe mieszkanie. W sumie czego innego mogłam się spodziewać?  Jakiejś obskurnej klitki w starej kamienicy? W życiu. Oni zawsze jak coś kupowali to z rozmachem, więc jak tym razem mogłoby być inaczej. Już pokochałam to miejsce i wydaje mi się, że będę tu spędzać dużo czasu. Co prawda nie było jeszcze wykończone, ale i tak robiło wrażenie. Nasza wycieczka nie trwała długo, więc jeszcze przed 22 byliśmy z powrotem u mnie. Chciałam jak najszybciej przebrać się w wygodniejsze ubrania, więc od razu pobiegłam do siebie. Jednak gdy tylko weszłam do pomieszczenia poczułam jakieś nie przyjemne dreszcze. Spojrzałam w stronę okna, które było otwarte i natychmiast rzuciła mi się w oczy zgieta kartka lezaca na podłodze. Bez zastanowienia podeszłam tam i drżącymi dłońmi ją otworzyłam.

"On był moją najsłabszą zabawką, dopiero zaczynam grę. "


***
Przepraszam kochani za to tygodniowe opóźnienie! Rozdział pisany na telefonie z powodu braku laptopa, więc proszę o wybaczenie jakichkolwiek błędów. Dziękuję za tyle komentarzy i kolejna nominację! Ogarnę to przy następnej notce i wtedy uzupełnię też listę informowanych. A no i wszystkim co obiecałam komentarze pod rozdziałami na blogach, to proszę o cierpliwość,  pamiętam o tym, ale mam teraz straszny zapierdziel i po prostu nie miałam czasu na czytanie ff. Piszę to tutaj, bo większość z tych osób czyta tego bloga. Jeszcze raz przepraszam kochani!
xx Lottie.

niedziela, 2 lutego 2014

Informacja

Dzień dobry kochani!
Wiem, że nowy rozdział powinien się pojawić w piątek, do końca myślałam, że uda mi się go napisać, jednak przeliczyłam się trochę. Powód jest prosty: przed feriami każdy nauczyciel chce robić nam sprawdzian. Brak czasu naprawdę daje się we znaki, a do tego doszło napisanie opowiadania na konkurs, brak konkretnego pomysłu na nowy rozdział, no i miałam słaby tydzień ostatnio pod względem humoru. 
Przepraszam was bardzo, naprawdę starałam się coś wykombinować, ale mi się nie udało, obiecuje, że kolejny pojawi się za tydzień, koło czwartku.
Przy okazji chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, a no i jeszcze chciałam zwrócić uwagę na jedną osobę podpisującą się: N.Ś. Twoje komentarze naprawdę dają mi dużo motywacji, mam wrażenie, że ktoś to naprawdę czyta. Dziękuję też mojej kochanej siostrze i użytkownikom z tt, którzy komentują notki regularnie, a także tym osobom, które się nie podpisują, dzięki Wam wiem, że pisanie tego ma sens, DZIĘKUJE <3