*Scarlette*
-Rozumiesz? Ona wie! Nie mogę w to uwierzyć, że Ashton jej o wszystkim powiedział!- chodziłam od ściany do okna i tak cały czas, nie mogłam przestać. Złość rozsadzała mnie od środka nie pozwalając usiedzieć na miejscu.
-Spokojnie, nie jesteśmy pewni ile wie, może po prostu zna kilka faktów i wykorzystała to, żeby was zaszokować- Liam siedział spokojnie na moim łóżku i naprawdę nie mogłam pojąć jakim cudem zachowuje opanowanie.- Może daj mi z nią porozmawiać? Myślę, że lepiej sobie poradzę.
Przysiadłam obok niego i zastanowiłam się nad tym przez chwilę. Ja i Iz już raz próbowałyśmy i tylko pogorszyłyśmy sprawę. Liam był zawsze opanowany i wiedział co powiedzieć w danym momencie, ja byłam po prostu zbyt porywcza, w każdej sytuacji. Westchnęłam i odwróciłam głowę do bruneta.
-To chyba najlepsze wyjście- położyłam się na plecach z głową opartą na kolanach mojego chłopaka.- Cieszę się, że cię mam. Nie żałuje niczego co się wydarzyło.
Chłopak nie odpowiedział tylko pocałował mnie. Tym razem powoli, jakby słowami nie mógł wyrazić tego co czuje, a to był jedyny sposób na to. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie starając się przekazać jeszcze więcej uczuć, jeżeli to w ogóle możliwe. Nie chciałam przerywać tej chwili, była idealna, mogłabym tak trwać w nieskończoność i wraz by mi się to nie znudziło. Poczułam jak Liam uśmiecha się i chwilę później odsunął się ode mnie na kilka centymetrów.
-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Poczułam ciepło rozprzestrzeniające się wewnątrz mojego ciała. Wtedy zdecydowanie czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Kocham cię.- wypowiedziałam to odruchowo, w ogóle się nad tym nie zastanawiając. Ciekawa reakcji Liama spojrzałam na jego twarz. Patrzył na mnie z uśmiechem i czymś jeszcze w oczach, czego nie widziałam gdy tylko go poznałam.
-Ja ciebie bardziej, jesteś moją siłą.
-Ja ciebie bardziej, jesteś moją siłą.
*Liam*
Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo szare było moje życie do tej pory. Dzisiejszy dzień zdecydowanie był najlepszym jaki przeżyłem. Scarlette była dla mnie wszystkim, całym światem, nie mógłbym jej nigdy skrzywdzić. Uśmiechnąłem się przypominając sobie nasze spotkanie sprzed dwóch godzin. Tak, kochałem ją.
Niestety teraz musiałem załatwić mniej przyjemną sprawę.
Rozmowa z Anne.
Mówiąc prawdę, byłem bardzo zdenerwowany tym ile wie. Trzeba było dowiedzieć się co jeszcze i czy uda się jakoś zmusić ją do milczenia. Przyznam, że to bardzo komplikowało sprawy. Normalnie można by było taką osobę zlikwidować i po kłopocie, ale teraz jest inaczej. To bliska osoba Scarlette i Isabelle. Zatrzymałem się przed szkołą dziewczyn czekając na Anne, wiedziałem, że za chwile kończy zajęcia dodatkowe. Na szczęście pojawiła się już po chwili, zaczynałem się denerwować coraz bardziej. Podjechałem do niej i otworzyłem okno.
-Podwieźć cię? Chciałbym porozmawiać.
-Chyba nawet wiem o czym.- rzuciła z uśmiechem przepełnionym jadem. Jakim cudem mogła być siostrą Izzy? Usiadła na miejscu pasażera zatrzaskując drzwi.- Zaczynaj wykład. A może oszczędzę ci głupich pytań? Tak wiem o Donavanie, tak wiem wszystko o Ashtonie i nie tylko o nim. Wiem dużo więcej o osobach wyżej postawionych. Właściwie mam dojścia tam, gdzie ty ich nie masz.
Zahamowałem gwałtownie i zjechałem na pobocze.
-O czym ty mówisz? Jesteś za młoda, żeby być aż tak wysoko postawioną. Znałbym cię gdybyś długo w tym siedziała.
-W sumie mogę ci powiedzieć wszystko, bo i tak za niedługo cię tu nie będzie. Widzisz dlatego chodziłam z Ashtonem, żeby mi pomógł się wkręcić, już dawno wiedziałam, że to co robi nie jest do końca legalne, więc zainteresowałam się tym. Miałam na niego kilka haków, więc musiał mi pomóc. Nie jest mi już potrzebny, więc się go pozbyłam.
-Co masz na myśli?
-To, że właśnie jeden z moich przyjaciół pozoruje jego samobójstwo - powiedziała wywracając oczami.- Powinieneś się cieszyć, że ktoś dał nauczkę typowi, który chciał zgwałcić twoją dziewczynę.
To był on?! Uderzyłem pięścią w kierownice.
-Zabawne jest to jak się denerwujesz. To teraz dalej. To mój teren i nie chcę, żebyś tu się kręcił, denerwujesz mnie. Więc w zamian za załatwienie tego idioty mógłbyś wrócić do Londynu.
Po pierwotnym szoku wróciła mi już pewność siebie. Zaśmiałem się odwracając do niej głowę.
-Jesteś zbyt pewna siebie. Pamiętaj, że siedzę w tym dłużej niż ty, dziewczynko. Zachłysnęłaś się naszym światem i myślisz, że jesteś niepokonana, ale tak nie jest. Wystarczy, że za bardzo mnie zdenerwujesz i jutro się już nie obudzisz.
-A co powiesz mojej siostrzyczce i kuzyneczce?
-Nie będą za tobą tęsknić.
-Nie bądź taki pewny. Scarlette ma miękkie serce, więc w życiu ci nie wybaczy, znienawidzi cię. Chcesz tego?
-Nie wyjadę, nie zostawię jej.
-No to umówimy się tak. Jeśli nie wyjedziesz to wasze dziewczynki ucierpią, ale jeżeli wrócisz do swojego miasta to zapewnię im bezpieczeństwo. Przemyśl to.
Wyszła trzaskając drzwiami.
Nie wiem jak dotarłem do domu nie powodując żadnego wypadku. Opowiedziałem o wszystkim Niallowi i zareagował podobnie. Rozmawialiśmy do czwartej nad ranem. Bywało, że po prostu siedzieliśmy zamyśleni, a czasami kłóciliśmy się co będzie najlepszym wyjściem. Ostatecznie zgodziliśmy się co powinniśmy zrobić.
-Louis przyjedź jak najszybciej. Musimy coś załatwić.
*
Czekałem na Scarlette nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nie wiedziałem jak powiedzieć jej to co zamierzałem, ale musiałem. Niall siedział obok z grobową miną. Z zamyśleń wyrwał nas dzwonek. Otworzyłem drzwi id razu uśmiechając się na widok Scarlette. Przytuliłem ją mocno.
-Skończcie, mieliśmy obejrzeć jakiś film, a nie się obściskiwać.
Roześmiani ruszyliśmy do salonu, gdzie dalej siedział Niall, jednak już z normalniejszym wyrazem twarzy, nie aż tak nieobecnym.
-Nie oglądamy żadnych komedii romantycznych- rzucił blondyn od razu gdy jego dziewczyna podeszła do naszej kolekcji filmowej.
-Powiedziałeś mi, że mnie kochasz, więc powinieneś to dla mnie znieść.
-A jednak udało się wam. Liam, Niall jestem pełen podziwy- do pomieszczenia wszedł Louis i zaczął zgodnie z planem. Przybrałem złośliwy uśmiech, chociaż kosztowało mnie to tyle wysiłku.
-Mówiłem ci, że rozkocham ja w sobie w mniej niż 2 miesiące- rzuciłem z miną największego palanta.
-Myślałem, że Isabelle będzie większym wyzwaniem, w sumie to nawet nie miałem przy tym aż tak dużej frajdy jak na początku myślałem- Niall rozłożył się na kanapie starając się jak najlepiej grać swoją rolę, wychodziło mu to perfekcyjnie, prawie sam się nabrałem.
-Liam, o czym wy mówicie?- Scarlette patrzyła na mnie z zagubieniem w oczach.
-Słońce, to jest bardzo proste. Założyłem się z nimi dwoma, że nie uda im się was w sobie rozkochać w krócej niż trzy miesiące, a tu już po niecałych dwóch wyznałyście im miłość. To zabawne, że pomyślałyście, że zostawili by braci i dla was przeprowadzili się do innego miasta, zostawiając swoje sprawy.
-To prawda?
-W dużym skrócie. To śmieszne, bo nawet ja nie wierzyłem, że uda mi się tak szybko- zaśmiałem się lekko.
-Pamiętaj, że wyprzedziłem cię o dwa dni.- Niall poklepał mnie po ramieniu uśmiechając się z wyższością. Idealny teatrzyk.
-Skończ. Gratulujcie sobie jak już nas nie będzie w pobliżu!
-Mam nadzieję, że widzę was ostatni raz- rzuciła Scarlette wychodząc za swoją kuzynką.
Opadłem na kanapę jakby ktoś ze mnie spuścił całe powietrze.
-Dobrze wam poszło. Teraz będą mogły żyć jak dawniej, tak będzie lepiej. Zbierajcie się, mamy samolot za dwie godziny.
Podszedłem do okna i schowałem twarz w dłoniach. Cierpienie w oczach Scarlette zabolało mnie bardziej niż wszystkie rany cielesne jakie w życiu miałem. Usłyszałem kiedyś, że kochać to niszczyć, a być kochanym to być zniszczonym.
Teraz zrozumiałem sens tych słów.
Byłem całkowicie martwy wewnętrznie.
***
Dzień dobry kochani <3
Na samym początku nie, nie pomyliliście się, to jest naprawdę epilog. Jest kilka powodów dlaczego postawiłam zakończyć to opowiadanie:
- powoli kończą mi się już ciekawe pomysły na kontynuację;
-nie chcę, żeby ten blog się stoczył i wtedy go kończyć, gdy już nikt nie będzie go czytał;
-mam mniej czasu, dlatego też nie dodałam tydzień temu rozdziału.
To tak z grubsza. Teraz podziękowania.
Na początku dziękuje mojej siostrze, która namówiła mnie do rozpoczęcia pisania tej historii i wspierała przy każdym rozdziale. To było naprawdę niezwykłe przeżycie.
Dziękuje również każdej osobie, która doszła aż do tego momentu. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka to radość gdy wodzę na bloggera i widzę tyle wejść, a jeszcze większa gdy zwiększała się liczba komentarzy. To naprawdę cudowne! Kolejnym powodem do radości było gdy ktoś pytał pytał o kolejny rozdział, dziękuje <3
Jeżeli ktoś chce się ze mną skontaktować to piszcie do mnie na tt: @LiamHero_171 lub tutaj, w komentarzach, dalej zamierzam tu wchodzić i bardzo chętnie odpowiem na pytania.
Na zakończenie chciałabym mieć do was prośbę: bardzo byłabym wdzięczna gdyby każdy kto przeczyta ten epilog zostawił po sobie komentarz, wtedy wiedziałabym ile osób dotrwało do końca.
Jeszcze raz serdecznie dziękuje, że mogłam te ostatnie pół roku spędzić z wami, daliście mi tyle radości tym jak mnie wspieraliście, nigdy tego nie zapomnę.
Kocham was wszystkich, moje wspaniałe skarby.
Lottie. <3 <3 <3